Drzewo nadziei (1946) - analiza
Mamy tu do czynienia z podwójnym autoportretem, na którym ukazane są dwie postacie - obydwie reprezentują, naturalnie, Fridę Kahlo. Jedna z postaci jest kompletnie ubrana w czerwony, tehuański kostium, przystrojona złotą biżuterią, trzymająca w ręku ortopedyczny gorset. Ze spokojem na twarzy siedzi na drewnianym krześle, umiejscowionym na krawędzi przepaści. Jej wzrok skierowany jest prosto w widza. Na jej policzku możemy zaobserwować pojedynczą łzę. W ręku trzyma chorągiewkę, na której znajdują się słowa piosenki: "Arbol de la Esperanza/mantente firme" ("Drzewo nadziei/pozostań silna").
Druga postać leży na szpitalnym wózku i jest, prawdopodobnie, pod wpływem środków uspokajających lub narkozy. Częściowo pokrywa ją białe prześcieradło, jej odkryte plecy posiadają dwa krwawiące nacięcia. Nie widzimy jej twarzy, jedynie włosy, które są w nieładzie i stanowią olbrzymi kontrast w stosunku do szczegółowo "dopracowanej" fryzury postaci siedzącej.
Cała ta scena rozgrywa się w pewnym niezidentyfikowanym miejscu, na otwartej przestrzeni, której powierzchnia jest wyschnięta i popękana. Tło jest podzielone na dwie części: ubrana postać została sportretowana na tle nocnego nieba, na którym widnieje księżyc w pełni, druga postać leży w oślepiających, palących promieniach słońca.
"Drzewo nadziei" zostało namalowane po bardzo skomplikowanej, acz nieudanej operacji na kręgosłupie artystki, podczas której cztery kręgi próbowano spoić ze sobą, wykorzystując do tego fragmenty kości miednicowej Kahlo. Wkrótce po zakończeniu operacji, stan psychiczny i fizyczny malarki znacznie się pogorszył, w tym też czasie rozwinęło się u niej uzależnienie od morfiny.
W liście do przyjaciela, Kahlo tak opisała ten obraz: "To oczywiście nic innego, jak rezultat tej cholernej operacji. Siedzę na skraju przepaści, z moim skórzanym gorsetem w jednej ręce. W tle zaś, leżę na szpitalnym wózku, z twarzą zwróconą w stronę krajobrazu, z odkrytymi częściowo plecami, tak, że możesz zobaczyć blizny po cięciach, w które te skurwysyny, chirurdzy, mnie wpakowali".
Jak to często bywa na obrazach Kahlo, krajobraz tworzy rodzaj lustra, w którym "odbija się" psychiczny i fizyczny stan malarki. W tym przypadku, krajobraz ten jest niemalże agonalny, zwłaszcza po stronie leżącej Fridy. Ziemia jest spękana - tej techniki Kahlo używała dość często, jako symbolu jej ran i operacyjnych cięć egzekwowanych na jej ciele. Światło słoneczne w bardzo okrutny sposób eksponuje rany na jej częściowo przykrytym ciele, redukując je do obiektu, wykorzystywanego w doświadczeniach medycznych.
Chirurgiczne cięcia na ciele Kahlo tworzą z jej skóry rodzaj bariery pomiędzy tym, co wewnątrz, a tym, co na zewnątrz, dodatkowo wyeksponowane poprzez jasne, słoneczne światło. Biorąc pod uwagę fakt, że pacjenci zwykle odbierają ból w kategoriach cieplnych (ból palący, parzący, piekący), światło słoneczne na tym obrazie można odczytać, jako wizualną oznakę bólu. Ze wszystkich prac Kahlo, właśnie ta najlepiej ilustruje "płynność" tematu w obliczu bólu. Frida leżąca na szpitalnym wózku reprezentuje ogólny przypadek, który należy leczyć. Tę tezę podkreśla fakt, że nie możemy zobaczyć jej twarzy. Właściwie to jedynie na podstawie jej listów można przyjąć, że sportretowała samą siebie. Sposób, w jaki leżące ciało jest ubrane lub raczej - rozebrane, jest narzędziem, pomocnym przy ukazaniu jego niemocy. Odkryte są jedynie niektóre, wyodrębnione jego części, a poprzez takie ukazanie, traci ono swoją spójność.
Krytycy tego obrazu są zgodni co do jednego: "Drzewo nadziei" mówi mnóstwo o doświadczaniu bólu przez ciało. Nie są jednak do końca pewni, czy udokumentowuje on fakt, że Frida zdaje sobie sprawę z tego, że nigdy nie zostanie wyleczona, a co za tym idzie, z jej ciągłych porażek, przejęcia przez nią odpowiedzialności za własny powrót do zdrowia lub kreowania siebie na zbuntowaną osobę w zderzeniu ze zmedykalizowanym językiem choroby.
Spróbujmy skoncentrować się na wyznaczeniu przez malarkę tematu tego obrazu. Trudno się zgodzić z Herrerą, która widzi w nim portret "ofiary tragedii oraz heroiny, która przeżyła", przy czym obie są ze sobą w opozycji. Herrera odbiera tę pracę jako retablo lub ex-voto, namalowane na metalu i powieszone w kościele, jako wyraz wdzięczności za cudowne ozdrowienie, przeżycie wypadku lub śmiertelnej choroby.
Retablo było zawsze poświęcone określonemu świętemu, zaś wizualne przedstawienie choroby bądź wypadku zwykle znajdowało się w jego centrum. Kahlo, co prawda, była zapaloną kolekcjonerką meksykańskich retablos, a jej malarstwo znajdowało się pod ich silnym wpływem. Jednakże na obrazie "Drzewo nadziei" nie ma ani wizerunku Maryi, ani też świętego. Praca ta jest raczej dowodem na to, w jaki sposób doświadczenie bólu może spowodować podział na ciało "rzeczywiste", otwarte dla świata i zdolne do nawiązywania kontaktu z widzem, a ciało "nierzeczywiste", zwrócone ku sobie, niewidzialne i niesłyszalne dla innych. Przy interpretacji tego obrazu wolałabym uniknąć analizy podziału na temat zdrowia i temat choroby, nawet jeśli ten podział jest oczywisty.
Kettenman, na przykład, widzi w tej kompozycji aztecką ikonografię wiecznej wojny pomiędzy Huitzilopochtli (bogiem słońca, dnia południa i ognia) i Tezcatlipoca (bogiem czerni, zachodu słońca, nocy, zimy, północy i wody). Ta odwieczna walka gwarantuje równowagę we wszechświecie, wzmacniając jego konsystencję. Ponieważ Frida-Tehuana ma na sobie ortopedyczny gorset, drugi zaś trzyma w ręku, nie możemy traktować jej, jako osobę wyleczoną, a jedynie zauważalnie silniejszą i zdrowszą. Ubrana Frida jest także tą, która "transmituje" kobiecą seksualność, zaakcentowaną poprzez suknię, biżuterię i makijaż. Zamiast tradycyjnie ukazanego, jako bezsilne, ciało artystki nie stwarza u widza odruchu odwrócenia głowy, ale sugeruje pewien rodzaj intymności pomiędzy nim, a widzem, poprzez patrzenie mu prosto w oczy, co było częstą techniką, wykorzystywaną przy malowaniu kobiecych portretów i autoportretów. Siedząca Frida, mająca kontakt wzrokowy z widzem, trzymająca chorągiewkę z wypisanymi na niej słowami, przejmuje na tym obrazie rolę narratora. Patrząc na obraz, od razu widzimy w niej tę "bardziej aktywną" z dwóch postaci. Lecz ta gra aktywności i pasywności może być myląca.
Shera przeciwstawia się dualizmowi w odczytywaniu tej pracy twierdząc, że obie Fridy z obrazu są częściami składowymi tożsamości artystki, które nie wykluczają jedna drugiej i niekoniecznie muszą być ze sobą w sprzeczności. A to już jest wykroczenie poza "dualizowanie" różnych kategorii, takich jak: natura/kultura, dobro/zło, prawda/kłamstwo, itd. W ten sposób artystka "tworzy siebie", wykorzystując do tego obraz.
Scarry zwraca uwagę na mistyfikację aktywności i pasywności w medycznym "traktowaniu" ciała. Takie sytuacje, jak: choroba, zranienie czy operacja, często powodują u pacjenta spotęgowanie pasywności, zaś u lekarza - spotęgowanie aktywności. Medyczne konteksty wyolbrzymiają ten podział zwłaszcza, gdy pacjent śpi, jest w stanie śpiączki lub zostaje uśpiony przed operacją. Ale, jak podkreśla Scarry, to właśnie zranione, nieświadome, uśpione ciało pacjenta, jest lokacją praw, suwerenności i godności. Ubrana Frida nie jest lekarzem; nie wykonuje badań i nie przejmuje kontroli nad swoim drugim "ja", które nie powinno, i nie może być zredukowane jedynie do roli ciała, leżącego w bezruchu. Obie te części formują integralną spójność tożsamości Kahlo.
Równolegle do dwóch krajobrazów, zaprezentowanych na obrazie, istnieją tu dwa spojrzenia na to samo ciało. Tak długo, jak obie Fridy przedstawiają swoją cielesność i obie są częściami składowymi tematu obrazu, głosy obu powinny być rozpoznawane w równym stopniu. Można pozbawić kobiecość światła, ale jej obecność jest tak samo silna poprzez dalszą egzystencję w ciemności. Estetyczny dualizm tego obrazu może być wyjaśniony poprzez zmienność doświadczania bólu i kalectwa. Z jednej strony, doświadczanie choroby jest bardzo osobistą rzeczą, która z reguły pozostaje zamknięta we wnętrzu pacjenta. Z drugiej jednak strony, jest to eksponowanie i ukazywanie wewnętrznych doznań chorego, które je fragmentuje i dzieli, stwarzając tak zwaną "linię graniczną".
"Drzewo nadziei" wskazuje na fakt, jak ciężko jest tę graniczną linię zawrzeć w jednym ciele. W rezultacie, najbardziej oczywistym punktem wyjścia dla zaprezentowania tego stanu rzeczy jest namalowanie podwójnego autoportretu.
Obraz ten był często postrzegany jako symbol dualizmu życia Fridy: urzekająca, seksowna kobieta, wystrojona w piękny kostium, w silnym kontraście z żałosnym stworzeniem, wypełnionym po brzegi fizycznym bólem i cierpieniem. Ja bym raczej postrzegała obie Fridy, jako powierzchowne odwzorowanie jedna drugiej. Może, dla większej jasności, postaram się wytłumaczyć to pojęcie.
"Odwzorowanie" w teorii psychoanalizy było postrzegane, jako mechanizm obronny, proces, poprzez który osoba pozbywa się pewnych impulsów, przypisując je komuś innemu.
Wg Lacan'a ten koncept jest urojeniem. Części impulsów są wyrzucane na zewnątrz. Scarry, z kolei, uznaje możliwość "odwzorowania" (projekcji), jako jedną z technik radzenia sobie z bólem: "człowiek, który tworzy w imię własnego bólu, może przekształcić się w człowieka, który tworzy w imię bólu zrodzonego w nim drugiego ciała".
Na omawianym obrazie, Kahlo bada tworzenie własnej osobowości w obliczu własnego kalectwa. Takie podejście do problemu zapewnia jej różne aspekty wizualnej wiedzy, a także nowy sposób odkrywania związku pomiędzy wnętrzem jej ciała, a jego powierzchnią. Jednakże przy analizowaniu tego obrazu, mechanizm "inności" pozostaje bardzo istotny. Ten podwójny portret określa próby Kahlo w konstruowaniu relacji pomiędzy częściami składowymi jej własnego "ja". Ciało Fridy zostaje na obrazie "powielone", ale to "powielenie" odzwierciedla dwie strony jej tożsamości. Istnieje jednak między nimi wzajemna zależność.
"Drzewo nadziei" może być także odczytywane, jako sposób na zadanie kłamu patriarchalnej tradycji prezentowania choroby i bólu. Obraz ten mówi wiele o tym, czego Frida nauczyła się o swoim ciele z medycznego punktu widzenia, od momentu, kiedy stała się inwalidką. Z tego, prawdopodobnie, powodu nie patrzymy na niego oczami malarki, tylko oczami tych, którzy brali udział w konstruowaniu "zmedykalizowanego" ciała. Jednakże wiedza ta, osiągnięta w trakcie licznych operacji, pozostaje głęboko zmodyfikowana.
"Drzewo nadziei" może być narzędziem artystki w walce ze światem medycyny. Jako posiadaczka własnej wiedzy na ten temat (w tym przypadku wyrażonej poprzez namalowanie podwójnego autoportretu), Frida ustaliła pewne ramy, w których wnętrzu zamknęła siebie samą, jednocześnie będąc w opozycji do generalizowania swojej tożsamości z medycznego punktu widzenia.