Ja i moja lalka (1937) - analiza
Obraz ten przedstawia Fridę siedzącą na łóżku obok nagiej, porcelanowej lalki. Malarka jest starannie ubrana i uczesana. W ręku trzyma papierosa, a jej wzrok skierowany jest prosto w osobę oglądającą obraz. Jej twarz nie wyraża żadnych emocji, zaś pozycja, którą przybiera, jest dokładnie "skomponowana". Pokój, w którym się znajduje jest bezosobowy. Otaczają ją nagie ściany. Całkowity brak przejawów złości, agonii i desperacji dystansuje ten obraz od innych prac Kahlo i przybliża go do ikonologii zwyczajowej "sceny wnętrza". Ten brak dramatyzmu może sprowokować u widza myśl o przypadkowo zrobionym zdjęciu. Artystyczne przedstawienie ciąży i macierzyństwa dość często próbowano wyrazić poprzez połączenie cielesnego doświadczenia kobiety z artystycznym kreatywizmem. Poprzez użycie własnego ucieleśnienia, artystki z reguły starały się włączyć macierzyństwo w wytwór sztuki [obraz, rzeźbę], stwarzając przestrzeń do tego, by uczynić je widocznym. Zarówno noszenie dziecka w łonie, jak i bezpłodność, są intymnie połączone z poczuciem kobiecej tożsamości. Jednakże, tak, jak macierzyństwo było często eksponowanym tematem w historii sztuki, tak bezpłodność nie zajmowała w niej tak częstego miejsca. Ten obraz jest dobrym przykładem odzewu na polityczną krytykę macierzyństwa. Wielu krytyków widziało w nim przyznanie się malarki do gorzkiej porażki, związanej z niemożnością urodzenia dziecka na skutek jej aborcji i poronień, a zarazem głęboki żal w stosunku do wszystkich nienarodzonych dzieci. Zetterman podkreśla, że upór, z jakim biografowie Kahlo przypisywali jej rozpacz po każdej utracie dziecka, jest przykładem na to, jak problem podziału roli płci starano się rozwiązać w interpretacyjnych strukturach.
Ja w tym obrazie widzę raczej brak identyfikacji z macierzyńskimi funkcjami oraz brak troski ["nie zależy mi"]. Motyw matki z dzieckiem, tak popularny i uwzniaślany w religijnej sztuce Zachodu, na tym obrazie jest całkowicie pozbawiony jego powszechnej retoryki: miłości, czułości i poświęcenia. Poza tym, widz jest tu raczej świadkiem "sceny antynarodzeniowej", niż gloryfikacji macierzyństwa. Zimna, taflowa podłoga i nagie ściany są kompletnym przeciwieństwem dziecięcego pokoiku, pełnego ciepłych kolorów i miękkich tkanin. Lalka, wyeksponowana poprzez swoją porcelanową nagość, z pewnością nie jest obiektem troski i uwagi. Papieros, trzymany w ręku przez Fridę, także mógłby być poczytany za objaw prowokacji lub przekory oraz wyzwanie rzucone macierzyństwu. Między postaciami z obrazu nie istnieje żadna więź, dla własnej wygody są one raczej odseparowane jedna od drugiej. Zamiast tulić do piersi żywe dziecko, Kahlo stwarza tu brak jakiegokolwiek wizualnego czy fizycznego kontaktu z lalką. Jej oczy wpatrzone są w widza, jak gdyby chciała przez to pokazać, że rola matki została jej narzucona przez społeczeństwo. Poprzez brak związku matki i dziecka na tym obrazie, Kahlo wydaje się toczyć spór z systemem przedstawienia, który jednak identyfikuje kobietę z przyrodą i rodzeniem dzieci oraz buntuje się przeciwko macierzyństwu uważanego za "naturalny stan". Zamiast głębokiego żalu i smutku, obraz ten zawiera w sobie ironiczny komentarz do symbolicznego znaczenia macierzyństwa w Meksyku i stereotypu kobiety, która jest naturalnym dawcą życia.
Patrząc na lalkę, pewną dwuletnią dziewczynkę, musimy zapoznać się ze znaczeniem jej płci oraz wieku w przybliżeniu. Dziewczynki zwykle postrzegają siebie w sposób, w jaki postrzegają swoje matki, z płynnymi granicami ego i brakiem oddzielnej tożsamości. To powoduje w nich zwrot w stronę ojców, w poszukiwaniu uznania i pewności siebie. Patrząc na obraz "Ja i moja lalka", gdzie osoba, która nie jest matką i lalka, przebywają w pustym pokoju, a następnie porównując go z wizerunkiem Madonny, z czułością tulącej do piersi swoje dziecko, można dojść do wniosku, że relacja matka - dziecko, nie jest naturalnym darem, a socjalną i kulturową konstrukcją. Na tym obrazie Kahlo łączy macierzyństwo ze sferą domową i z tego też powodu scena ta ma miejsce wewnątrz bezosobowego pokoju. Poza praktyką artystyczną, podział na sferę domową i publiczną jest skuteczny w procesie tworzenia i utrwalania systemu hierarchii płci. Matki i dzieci (w tym relacja pomiędzy nimi) tworzą rdzeń sfery domowej.
W swojej książce: "Wizje i różnice", Griselda Pollock analizuje problem "kobiecej przestrzeni" w historii sztuki. Egzaminując prace Mary Cassatt i Berthe Morisot, Pollock zaobserwowała, w jaki sposób obie malarki ograniczane były przez społeczeństwo granicami, które wyznaczały środowisko przestrzenne. Podczas, gdy męscy artyści tego okresu, jak Degas, Manet, Toulouse-Lautrec, szukali inspiracji i modelek w barach, restauracjach i domach publicznych, artystki rodzaju żeńskiego ograniczały się do wnętrz, balkonów i prywatnych ogrodów. Pollock twierdzi ponadto, że obrazowa przestrzeń w sztuce kobiecej zrodziła się z zachowania przez kobiety pewnej granicy pomiędzy życiem prywatnym i publicznym, a także dostrzegania różnicy pomiędzy oglądaniem i byciem oglądanym.
"Ja i moja lalka" jest jednym z wielu przykładów walki Kahlo z ograniczeniami, wynikającymi z poglądów na temat kobiecego ciała, które zostaje przez społeczeństwo "zmuszane" do macierzyństwa. Cierpiące ciało manifestuje tu samo siebie w sposób odmienny, niż miało to miejsce na obrazach: "Moje narodziny", "Złamana kolumna" czy "Henry Ford Hospital". Nie jest to ciało złożone z uszkodzonych tkanek i organów, lecz raczej ciało niezdolne do nawiązania kontaktu z innym ciałem, a wręcz cofające się przed jakąkolwiek próbą kontaktu. To tak, jakby oglądający widział na obrazie DWIE lalki - brakuje tu ciepła, uczucia i interakcji. Ból zostaje tu zamanifestowany poprzez drętwotę i brak uczuć. Można to połączyć z mechanizmem odcinania się cierpiącej osoby od świata i odmowę pełnienia różnych funkcji (jedną z nich było macierzyństwo). Podejmując próbę połączenia problemu troski (lub jej braku w przypadku Fridy) z bólem i kalectwem, trzeba być świadomym faktu, że nie jest to wyidealizowane przedstawienie macierzyństwa, gdzie matka jest zdrowa, a dziecko słodkie i piękne, ale gdzie mamy do czynienia z kalekim ciałem, które przeżyło aborcje i poronienie. Problem opieki na tym obrazie nie istnieje, nie ma tu dziecka, którym trzeba się opiekować, to dziecko zastępuje lalka.
Przyjrzyjmy się samemu pojęciu troski i opieki. Tronto twierdzi, że troska zawsze musi posiadać obiekt, w związku z czym zawsze jest racjonalna (troszczymy się o kogoś/coś lub opiekujemy się kimś/czymś). Dochodzi do podziału na role (mężczyzna/kobieta). Ale czyjś ból nie ma żadnego odniesienia do czynników zewnętrznych. Wobec tego, pojęcie troski/opieki jest wyraźniejsze i łatwiejsze do prześledzenia w historii sztuki, podczas gdy ikonografia bólu pozostaje niejako w cieniu. Cierpiące ciało jawi się częściej jako obiekt troski i opieki, niż jej dawca. Na tym obrazie, to Frida jest pasywnym obiektem troski, co czyni ją podobną do porcelanowej lalki. Można tu więc ostrożnie mówić o podwójnym autoportrecie. Tezę tę potwierdza izolacja obu figur. Foster interpretuje obecność lalki jako "zamaskowany autoportret". Kahlo ukazała "ciało" lalki nie tylko po to, by zamanifestować tym jej niewyrażalność uczuciową, ale także w celu odbicia w niej własnej tożsamości. Tak, jak matkę określa się poprzez jej relację z dzieckiem, gdzie dziecko jest częścią koncepcji macierzyństwa, tak Kahlo została określona poprzez jej związek z lalką. Obraz: "Ja i moja lalka" jest uzewnętrznieniem widocznego braku ciepła i czułości Fridy, jako matki. Jedynie poprzez relację Kahlo - lalka, malarka jest w stanie uczynić brak jej macierzyńskich instynktów znaczącym i reprezentatywnym. Egzaminując Fridę, jako "nie-matkę", egzaminujemy jednocześnie sposób, w jaki ona sama umiejscowiła siebie poza ramami socjalnie i kulturowo ukonstytuowanego macierzyństwa.
W początkach XX w., w Meksyku, macierzyństwo było przejawem kobiecości. Kładziono na nie wielki nacisk, ograniczając dostęp do środków antykoncepcyjnych i nielegalnych aborcji. Jednakże Kahlo wydaje się postulować (używając słów Shulamith'a Firestone'a) "oswobodzenie kobiet od tyranii i reprodukcji". Sama lalka przywodzi na myśl brzydkie, odpychające niemowlęta z obrazów Marlene Dumas ("Pierwsi ludzie", 1990 czy "Die Baba", 1985). Pozbawione odpowiednich proporcji, kruche, skąpane w mdłym świetle dzieci, nie budzą w widzu uczucia miłości i czułości, lecz jawią się, jako obce, odseparowane od tematu macierzyństwa obiekty, pozostawione samym sobie. Problem (brak) macierzyńskiej troski i opieki jest związany z odbiorem prac Fridy Kahlo. W swoim eseju na ten temat, Tronto bada sposoby, w jakie problem opieki zmaga się ze współczesną moralną teorią w kwestii jej obiektywności. Autorka eseju zgadza się z tezą, że troska nadaje moralnemu życiu ludzi wyższą wartość. Jednocześnie ostrzega przed śliskim statusem tej moralności, opartym na nierównej zależności związku pomiędzy opiekującym się, a tym, który tę opiekę otrzymuje. Problem opieki/troski jest głęboko zakorzeniony w społeczeństwie: kobiety OPIEKUJĄ SIĘ (dziećmi, rodzicami, przyjaciółmi), mężczyźni zaś, TROSZCZĄ SIĘ O (pieniądze, karierę, rozwój). Na obrazie "Ja i moja lalka" ukazany jest kryzys macierzyństwa, ale nie poprzez porażkę kobiety, która nie jest w stanie począć, donosić, urodzić i wychować dziecko, lecz poprzez bunt wobec narzuconych przez społeczeństwo restrykcji, związanych z macierzyństwem. Sama Kahlo była często pełna sprzeczności, gdy chodziło o jej chęć zostania matką. To przechodzenie z jednej sprzeczności w drugą, było wynikiem postrzegania przez nią jej własnego, kalekiego ciała. Gdy ciało cierpi i, przez to, odmawia prokreacji, o ile ciężej jest zilustrować taki stan. Stąd też sztuka próbuje ten stan ukryć przed światem. Frida Kahlo jest jedną z niewielu artystek, która odkrywa to, o czym sztuka stara się milczeć. Jej brak dążeń do bycia matką, podobnie, jak jej schorowane ciało, zepchnęły ją na margines. W swoim malarstwie Frida często wykorzystywała atrybuty macierzyństwa - karmienie piersią, poród, trzymanie w ramionach ulubionego zwierzaka, itp. Jednakże, o ile zgłębiała temat karmienia piersią i opieki, robiła to raczej w celu pozostawienia jakiejś spuścizny, a nie przedstawienia problemu troski. Obrazy, jak "Moja piastunka i ja" (1937), gdzie malarka, jako dziecko, jest karmiona piersią przez indiańską nianię, są raczej deklaracją bycia częścią meksykańskiej kultury, pre-kolumbijskiej magii i rytuałów. Rola kobiety w starożytnym Meksyku ograniczana była do czterech ścian domu, relacji z innymi kobietami lub dziećmi. W scenie karmienia piersią, namalowanej przez Kahlo, nie dostrzegamy żadnego głębszego związku pomiędzy dzieckiem i dorosłym - jest to bardziej rytuał, niż emocjonalny gest. Troska, łączona z nieustającą odpowiedzialnością i zaangażowaniem, nie ma tu miejsca. Troskliwość, którą Tronto widzi, jako reakcję na konkretne potrzeby innych, na obrazie "Ja i moja lalka", wydaje się być zorientowana na siebie: jeżeli Fridzie na kimś tu zależało, to na niej samej. Możemy, wobec tego, uznać, że Kahlo zdecydowanie odcinała się od roli matki i opiekunki, tak zakorzenionej w meksykańskiej kulturze. Malarka demonstruje za to sposób, w jaki ówczesnej kobiecie została przypisana reprodukcyjna funkcja, zaprzeczająca jednocześnie jej kobiecej seksualności.
Ankori zauważa u Kahlo identyfikację z meksykańskim archetypem kobiety-diablicy (La Llorona - Płacząca Kobieta). La Llorona służyła w kulturze meksykańskiej za antytezę dla normatywnej kategorii Żony i Matki, w większości opowieści jawi się ona, jako niezamężna kobieta odrzucona przez kochanka, która w akcie zemsty utopiła własne dzieci (ekwiwalent Medei), ustanawiając tym zarówno seksualny, jak i matczyny odzew na struktury patriarchalne. Kahlo silnie utożsamiała siebie z La Llorona. W listach do swojego kochanka podpisała się raz, jako "Frieda Lagrimilla de Gomez Arias", a raz jako "Ja, Virgen Lacrimorum".
"Ja i moja lalka" wydaje się być jednym z obrazów, na których Frida przywołuje mit La Llorony, pozbawionej, co prawda, jej dramatyzmu, ale jednak silnie obecnej. Obraz ten z wyrachowaniem ukazuje wizualne sygnały obecności tegoż mitu: nieudekorowany, bezosobowy pokój i modelka, która nie jest zwyczajowo powiązana z relacją matka-dziecko. Burzy to ogólnie przyjętą konwencję portretowania, i to zarówno portretowania matki, karmiącej dzieko piersią, jak i tradycyjnego autoportretu. Naruszona zostaje także konwencja portretowania na znacznie głębszym, symbolicznym poziomie. Ikonografia matki i dziecka, odtwarzana i ponawiana w tradycji chrześcijańskiej, wciąż jest ukazywana jako dziewicza i święta. Ten symboliczny przekaz opieki i troski, ukazywany był poprzez portretowanie Maryi Dziewicy, jako matki, karmiącej piersią swego syna. Ból z obrazu "Ja i moja lalka" jest bólem, spowodowanym brakiem troski, a nie bólem, spowodowanym niemożnością posiadania dzieci. Jeśli Kahlo werbalnie wyraziła swój żal z powodu nieposiadania dzieci, mogło to być spowodowane jej socjalnym statusem zamężnej kobiety. W jej sztuce, problem macierzyństwa jest o wiele bardziej złożony. "Ja i moja lalka" jest finalnym produktem, na który składają się: niezdolność malarki do rodzenia dzieci, jej kalectwo, styl życia i wymogi stawiane przez społeczeństwo. I, podobnie, jak Simone de Beauvoir, Kahlo potępia tu macierzyństwo, jako "objaw narcyzmu, altruizmu, leniwego marzycielstwa, szczerości, złej wiary, dewocji i cynizmu".
Obraz "Ja i moja lalka" jest przykładem na to, że niepotrzebny jest cierpiętniczy wyraz twarzy, by uczynić ból widzialnym. Kahlo nie serwuje nam tu fizycznego doświadczania macierzyństwa, a raczej psychiczne doświadczanie niezdolności do macierzyństwa, tragiczną parodię kulturowo ukonstytuowanej roli, do której malarka nie pasowała.