Szpital Henry Forda (1932) - analiza

 

Na obrazie tym widzimy krwawiącą, ciężarną Fridę, leżącą na metalowym, szpitalnym łóżku, które wydaje się płynąć w powietrzu, nadając całej scenie dość dziwaczną perspektywę. Naga, płacząca figura, wydaje się być zbyt mała, zagubiona na powierzchni łóżka, jej ciało powyginane jest w dziwny sposób, w dodatku namalowane zostało ze zlekceważeniem praw perspektywy przestrzennej. Kahlo trzyma w ręku trzy czerwone wstążki. Na obu końcach każdej z nich widzimy różnorodne przedmioty: model kobiecego tułowia z widocznymi organami wewnętrznymi, męski płód, ślimaka, dziwny, metalowy aparat, purpurową orchideę oraz fragment ludziej kości, prawdopodobnie miednicowej. Przedmioty są namalowane w różnych skalach, nadających im ten sam rozmiar. Na obrzeżu łóżka dostrzegamy napis: "Julio de 1932 Henry Ford Hospital Detroit". Jednakże scena ta nie rozgrywa się w szpitalnym pokoju, lecz gdzieś na zewnątrz, na tle ciemniejącego nieba. W oddali widoczne są fragmenty industrialnej architektury. Wykorzystanie tak płaskiej i schematycznej kompozycji, podczas przedstawiania tak dramatycznej sceny, jest, trzeba przyznać, dość niezwykłe. Możliwe, że Kahlo użyła tak formalnej techniki, by zdystansować zarówno widza, jak i siebie samą od tego dramatycznego wydarzenia. Atmosfera bezludnej sterylności odnosi się do poczucia osamotnienia i straty. Wszystkie przedmioty namalowane na tym obrazie "wyjęte są" ze swego naturalnego środowiska i otoczenia. Sposób zaprezentowania okrutnej sceny jest jedną z technik, wykorzystywanych w meksykańskich obrazkach typu ex-voto.
Należałoby przyjrzeć się uważniej przedmiotom, otaczającym łóżko Kahlo. Według Laury Mulvey i Petera Wollen'a, Frida "otoczona jest zbiorem emblematycznych przedmiotów, podobnie, jak ma to miejsce na obrazach ukrzyżowanego Jezusa w alegorii Zbawienia". W sztuce chrześcijańskiej, emblematy są graficznymi znakami, niosącymi przesłanie zarówno konwencjonalne, jak i osobiste. Za przykład mogą tu posłużyć narzędzia tortur - ważny element ikonograficzny w "Pasji Chrystusa". Przedmioty zgromadzone na obrazie: "Szpital Henry Forda", mogą również pełnić funkcję emblematów. Metalowe urządzenie - sterylizator, wykorzystywany w szpitalach do sterylizacji narzędzi chirurgicznych, mógłby być symbolem bezosobowości i anonimowości chirurgicznych procedur. Dla Fridy, maszyny, jak ta, oznaczały "i pecha, i ból". Kobiecy tułów, gdy przyjrzeć mu się bliżej, odkrywa wnętrze prześwietlonego obrazu zapłodnienia (jajeczko i sperma) oraz dwa kręgosłupy, będące symbolem zranionego grzbietu malarki. Ślimak może symbolizować powolność procesu poronienia, jego "jednocześnie otwartej i ukrytej wartości", jak wyjaśniła sama Kahlo. Przez Freuda, ślimak opisany został, jako symbol kobiecej seksualności, gdyż wiele gatunków ślimaków to hermafrodyty (samiec i samica w jednym ciele). W kulturze Indian, ślimak jest symbolem ciąży, z racji posiadania przez niego ochronnej skorupy. Kość miednicowa służy tu prawdopodobnie przypomnieniu o wcześniejszych ostrzeżeniach lekarzy przed niemożliwością donoszenia ciąży przez malarkę. Orchidea, generalnie kojarzona z kobiecymi narządami rodnymi, mogłaby tu być wykorzystana, jako element seksualności. O obrazie tym Kahlo powiedziała: "Gdy go malowałam, chciałam, by seks przeplatał się tu z czymś sentymentalnym". Męski płód, umieszczony w centrum obrazu, daje pole do popisu dla interpretatorów. Niektórzy krytycy widzą w nim symbol utraty syna przez Riverów. Inni widzą w płodzie symbol złamanej spójności ciała i straty, której to ciało doznało, poprzez wydalenie czegoś, co kiedyś w sobie zawierało. Na wstępnym szkicu do tego obrazu, zrobionym w sześć dni po poronieniu, płód jest nieobecny. Kahlo umieściła go jedynie na obrazie, podobnie, jak i obfitą, krwawą plamę na białym prześcieradle. Łączy się to z kontrowersyjnym problemem pragnienia posiadania dziecka przez artystkę. Zakrwawione szpitalne łóżko może oznaczać bezpłodność i puste łono Fridy. Herrera interpretuje to łóżko i emblematy, które je otaczają, jako symbol matczynej porażki i żalu po stracie dziecka. Jednakże Herrera, jako jedna z najbardziej sumiennych biografów Kahlo, posiada ogromną wiedzę, czerpaną z listów malarki, wywiadów, opowieści świadków i innych źródeł. Wydaje się być niemożliwym, żeby nie wiedziała o licznych aborcjach Kahlo. Potwierdza jednak fakt, że w tym konkretnym przypadku, Frida nie przestrzegała zaleceń lekarzy, którzy radzili jej pozostanie w łóżku przez sześć miesięcy, i, w wyniku tego, poroniła. Mimo to, Herrera widzi w tym obrazie przyznanie się Kahlo do winy i jej żal, gdyż artystka prezentuje tu siebie, jako bezużyteczny i bezproduktywny wrak człowieka, namalowany na tle świetnie funkcjonujących kapitalistycznych fabryk. Stwierdza jednak, że choć Frida nigdy nie wyraziła żalu z powodu niemożności posiadania dzieci w żadnym ze swoich listów, czy też wpisów do pamiętnika, to zarówno w tej, jak i w innych jej pracach, krytycy widzą udokumentowanie jej osobistej tragedii.
W po-rewolucyjnym Meksyku, od kobiety oczekiwano prokreacji, rodzenia dzieci i wychowywania ich. Co więcej, od każdej kobiety oczekiwano wręcz tęsknoty i pędu za macierzyństwem. W związku z tym, interpretację Herrery można odczytać następująco: jeżeli Kahlo nie chciała poszukiwać spełnienia poprzez posiadanie dzieci, wówczas stanowiłaby zagrożenie dla pozycji mężczyzny, zwłaszcza, jeśli chodziło o patriarchalną strukturę Meksyku. Lindauer widzi w obrazie: "Szpital Henry Forda" brak macierzyńskich instynktów u malarki i brak tęsknoty za dziećmi. W dwóch przypadkach, kiedy to obraz wystawiono w Nowym Jorku (1938) i Paryżu (1939), nadano mu dwa tytuły: "Lost Desire" i "Le desir perdu". Można to tłumaczyć na dwa sposoby: utratę przez Kahlo jej "pożądanego" syna, ale i brak jej żądzy bycia matką.
Lomas informuje nas, że w kulturze Meksyku, poronienie traktowane było jako hańba, upadek socjalnie uwarunkowanego funkcjonowania kobiety, jako matki. Akt poronienia starano się przemilczeć - nie robiono z niego publicznego spektaklu. Był on nieprzedstawialny i przyćmiewał pojęcie płodności i spełnionego macierzyństwa.
Lomas nie widzi w obrazie: "Szpital Henry Forda" zapisu osobistej tragedii, ale komentarz do społecznej sytuacji kobiet w zderzeniu z mitem macierzyństwa i rodzenia dzieci. Omawiany obraz, jest nie tylko udokumentowaniem osobistego dramatu lub tego, co w oczach innych ludzi mogłoby uchodzić za osobisty dramat, lecz także rzuceniem wyzwania takiemu konceptowi kobiecości, który oparty jest jedynie na płodności kobiety. Tu rysuje się pewne podobieństwo pomiędzy tym obrazem, a pierwszym chirurgicznym pokazem doktora Orlana z 1979 r. Gdy Orlan zdiagnozował u jednej z pacjentek ciążę pozamaciczną, zdecydował się na sfilmowanie aborcji i transmitowanie jej, na żywo, do Lyon Arts Center. Oboje artyści sportretowali samych siebie, przy użyciu różnych technologii.
"Szpital Henry Forda" to wizerunek cierpiącego kobiecego ciała, a zarazem próba połączenia osobistego doświadczenia z publiczną rozprawą oraz zawarcia osobistych i politycznych aspektów bólu na jednym obrazie. Ból jest tu niemalże od razu łączony z medykalizacją ciała. Elementy medyczne: szpitalne łóżko z wyrytą na nim nazwą szpitala, sterylizator, model kobiecego tułowia oraz nowy tytuł obrazu (przypominam, że obraz nosił wcześniej tytuł: "Utracona żądza"), pozwalają na wyjście poza problem macierzyństwa i krytyczne spojrzenie na problem samego poronienia, w aspekcie cielesnego doznania. Medyczna symbolika odmawia zaakceptowania mitu o "zmuszanym" do płodności kobiecym ciele, wypychając na pierwszy plan problem cierpienia. Jawne przyjęcie przez Kahlo medycznej i anatomicznej ikonografii służy położeniu nacisku na specyfikę jej przypadku i dokładnemu przyjrzeniu się jej cierpieniu.
W medycznych naukach Zachodu, ból zwykle służy rozdrabnianiu: "rozdrabniając" ciało, możemy przyjrzeć się jego pojedynczym częściom. Dlaczego? Dlatego, że jedynie wtedy, gdy boli nas serce, wątroba czy nerka, jesteśmy w stanie rozpoznać jego (jej) autonomię. Tego rodzaju rozdrobnienie widoczne jest na obrazie: "Szpital Henry Forda", malowanego podczas pobytu Kahlo w Stanach Zjednoczonych, gdzie malarka stanęła twarzą w twarz z zachodnią medycyną. Emblematy, otaczające szpitalne łóżko, wydają się być wewnętrznymi organami, orbitującymi wokół ciała malarki.
Według Lomasa, to uciekanie się do medycznej ikonografii ciała, jest rezultatem nieobecności tradycji artystycznych, które spajały Fridę z jej życiowymi doświadczeniami. W gruncie rzeczy, artystyczne przedstawienia poronień praktycznie nie istniały (i nie istnieją nadal). Namalowanie przez Kahlo domniemanej sceny poronienia nie wynikało ani z pragnienia kontrolowania, czy też podniesienia świadomości jej kondycji. Przypomnijmy, że już od wczesnego dzieciństwa, Frida była świetnie zaznajomiona z rolą pacjentki. Przed wypadkiem zamierzała studiować medycynę, a jej rany spowodowały u niej dalszą pogoń za studiowaniem anatomii ludzkiej i szczegółowym przerysowywaniem motywów, pojawiających się w podręcznikach anatomii. Przez całe swoje życie, artystka pragnęła być szczegółowo informowana i świadoma swoich ran i chorób. Mówimy, rzecz jasna, o Fridzie-pacjentce. Jednakże w żaden sposób nie zmniejszało to jej "przedmiotowości" (i, prawdopodobnie, poniżenia) jako pacjentki, co możemy wyczytać z jej, prawie godnej pożałowania, nagości. Obraz: "Szpital Henry Forda" jest manifestacją niestabilności w przedstawieniu kobiecej przedmiotowości i bezlitośnie traktuje malarkę, jako przedmiot rozpraw medycznych. Zimna, bezduszna hospitalizacja kobiety staje się częścią bolesnego doświadczenia. Mimo to, nie wydaje mi się, żeby Fridzie udało się przekonywująco ukazać problem poronienia. Wykorzystując medyczną symbolikę, Kahlo zrewidowała patriarchalny system przedstawienia kobiecego ciała w świetle nauk medycznych. Rzeczywiście, zapożyczyła niektóre motywy (płód, miednica) z położniczych podręczników, ale umieściła je tu w kontekście raczej politycznym. Czyniąc to, zamierzała pokazać, w jaki sposób płeć i władza, zostały przekształcone w wizualną prezentację. Użycie przez nią pewnej dozy seksualności jest i ironiczne, i zamierzone. Zarówno ślimak, jak i orchidea, znalazły się tu po to, by przypomnieć widzowi o pasji i pożądaniu, które ciało, przeżywające kryzys, wciąż jednak posiada.
Kolejnym aspektem bólu, ukazanego na tym obrazie, jest jego silne uzewnętrznienie. Czerwone wstążki wyglądem przypominają żyły. Można to zinterpretować w następujący sposób: wstążki (żyły) wyrzucają na zewnątrz ból, który znajduje się W ciele, i który następnie promieniuje w stonę widza. Choć Kahlo trzyma wstążki w ręku, niewprawnemu oku widza mogłoby się wydawać, że wyrastają one z jej brzucha i rozprzestrzeniają się po świecie zewnętrznym.
Berger pisze o metodach, którymi posługiwała się Kahlo, by "przenosić" swój ból na powierzchnię obrazu. Pisze, że lubiła malować na metalu, gdyż był "cienki i gładki jak skóra", w związku z czym "ciało" obrazu jest tu silnie związane z ciałem samej malarki. Ból, który odczuwa Kahlo zostaje "wyrzucony" na zewnątrz jej ciała i przekształcony w atrybuty otaczające to ciało. Emblematy, które w sztuce tradycyjnej, mają za zadanie podkreślać konkretne cechy osobowości, tu transportują na zewnątrz cierpienie, które rozgrywa się wewnątrz ciała. To tak, jak by przedstawiać świętego, otoczonego narzędziami tortur. Warto zwrócić uwagę na to, że są one (emblematy) większe i bardziej szczegółowe, niż samo ciało, jak gdyby w obliczu bólu ciało traciło na znaczeniu.
Grosz twierdzi, że zaatakowane chorobą strefy ciała, z reguły zostają wyolbrzymione, gdy w grę wchodzi ból. Czas, przestrzeń, ciężar i perspektywa stają się wówczas tematem do negocjacji.
Niektórzy porównują emblematy z obrazu: "Szpital Henry Forda" z symptomami. Symptomy wytwarzają widzialne moce, do których, w innym przypadku, nie mielibyśmy dostępu. Emblematy odgrywałyby wówczas rolę zmaterializowanego bólu, wyrzuconego poza obręb ciała, tak, byśmy mogli stać się jego świadkami. Ból został zamknięty w obrazie. Obrazek jest obiektem, który możemy ZOBACZYĆ. Emblematy z obrazu: "Szpital Henry Forda" są niczym innym, jak wizualnymi przedstawieniami bólu, separującymi go od ciała.
W tym konkretnym przypadku postrzegamy autoportret malarki, jako projekcję jej ciała. Ból może z powodzeniem zostać wyrzucony z ciała, ale z takim samym powodzeniem może zostać w to ciało "wtłoczony".

 

Powrót