DETALE:

      

 

Przedstawiona tu praca to kompilacja złożona z dwóch, dość zniekształconych, autoportretów Fridy: postać z lewej strony, mimo, że nosi na głowie niebieski turban, do złudzenia przypomina Fridę z "Autoportretu dedykowanemu Marte R. Gomez'owi" (ołówkowy szkic na papierze z 1946 r.), na co wskazują dwa detale: brwi malarki, kształtem przypominające martwego kolibra oraz kolczyk w kształcie dłoni, który Frida otrzymała w prezencie od Pablo Picasso (oczywiście w parze z drugim), a który pojawia się także na jej "Autoportrecie dedykowanym doktorowi Eloesser'owi" (1940). Tak, jak na większości prac, których tematyką było życie i malarstwo Fridy Kahlo, tak i na tej zauważyć możemy ogromnych rozmiarów serce, umiejscowione tuż pod omawianym portretem. Przejdźmy do postaci z prawej strony obrazu. Jest to bez wątpienia "rozbudowana" kopia "Autoportretu" z 1948 r., który Frida namalowała na zlecenia jej prywatnego dentysty i przyjaciela, doktora Samuela Fastlicht. Ta sama, zamknięta w tradycyjnym tehuańskim nakryciu głowy twarz, choć pozbawiona łez, nie wpatruje się w widza, lecz ucieka od niego wzrokiem. Koronkowa kreza nakrycia głowy zajmuje praktycznie całą powierzchnię obrazu, zaś postać Fridy z lewej strony wydaje się być jedynie dodatkiem do Fridy - tehuany. Kreza ozdobiona jest białymi kwiatkami, z których jeden zastąpiony jest maleńkim portretem Lwa Trockiego w dolnej części obrazu. Jego twarz, której powiększenie można obejrzeć w "detalach", wydaje się wyrażać zdziwienie lub wręcz zaskoczenie. Dlaczego w ogóle jego twarz się tutaj znalazła? Odpowiedź jest, według mnie, bardzo prosta. Zwróćcie uwagę na to, że obydwa portrety są kopiami autoportretów dedykowanych dwóm różnym mężczyznom. Jeśli ktoś bliżej prześledził malarską twórczość Fridy Kahlo, wie, że najpiękniejszym autoportretem, jaki malarka zadedykowała jakiemukolwiek mężczyźnie był właśnie ten, dedykowany Trockiemu. To powinno wyjaśnić zdziwione spojrzenie jednego z licznych kochanków Fridy, który, przyglądając się obu postaciom malarki, nie może uwierzyć w fakt, że ta przepiękna kobieta z obrazu namalowanego w prezencie urodzinowym dla niego, to ta sama kobieta, którą obserwuje z krezy jej tehuańskiego nakrycia głowy - smutna, poważna, bez jakiegokolwiek powabu, całkowicie pozbawiona kobiecości i kuszącego spojrzenia z "Autoportretu dedykowanemu Lwu Trockiemu" (1937).

 

Powrót