Zamordowana przez życie
To był jeden z tych lipcowych meksykańskich dni, kiedy lało jak z cebra. Frida zawsze lubiła deszcz, który kąpał i odświeżał jej ogród w Coyoacan, a także zmywał wszelki kurz z wybrukowanej ulicy. Lubiła go też dlatego, że oddalał od niej rzeczywistość, rozmazując krawędzie życia. Wydobywał ją ze smutnych ram jej ówczesnego życia.
Jakiś czas temu poprosiła, żeby jej łóżko zostało przeniesione z sypialni do małego holu wejściowego, który otwierał się na jej studio. Stamtąd, przez drzwi, mogła wyglądać do ogrodu, mogła widzieć schody i mieniący się basen. W tej części domu, zaprojektowanej i wybudowanej przez jej męża, Diego Riverę, ściany zbudowane były z wulkanicznego kamienia z okolic Pedregal de San Angel. Do jej starego, rodzinnego, Niebieskiego Domu Diego dobudował dla niej nowe studio, dobrze oświetlone i przestronne, wejściowy hol, w którym teraz przebywała, sypialnię, schody i małą jadalnię. Gliniane garnki osadzone na zewnętrznej ścianie służyły za gniazda dla gołębi, a zewnętrzne sufity zostały ozdobione przez niego kamieniami o barwach natury.
Frida była trawiona gorączką, osłabiona i niespokojna już od kilku tygodni. Ze swojego łóżka mogła słyszeć rozmowę prowadzoną w jadalni poniżej. Przyjechał doktor Guillermo de Velasco y Polo.
"Po zbadaniu jej", wspomina dr Velasco y Polo, "zszedłem na dół do jadalni i powiedziałem do Diego: 'Stan Fridy jest bardzo zły, ona jest rozgorączkowana'. Przytaknął, kiwając głową, ale nie powiedział ani słowa. Wyszedłem, planując powrót następnego dnia."
Fridą w tym czasie opiekowała się zawodowa pielęgniarka, Cornelia Mayet. "Dwa dni wcześniej, w odwiedziny przyjechała Ruth Rivera z przyjacielem, myślę, że był on torreadorem", wspomina Mayet. "Nagle Frida zaczęła przeraźliwie krzyczeć, mówiła, że odczuwa straszliwe bóle, zupełnie jakby odcinali jej nogę na nowo. Właśnie szykowałam się do wyjścia, bo była to niedziela, ale zostałam, żeby zaczekać, dopóki kryzys nie minie. Wezwaliśmy lekarzy, którzy polecili mi dać jej środki usypiające. Kiedy już się uspokoiła i przybyły inne pielęgniarki, ja wyszłam. Frida spała, prawie bez przerwy, przez dwa dni, zgodnie z zaleceniami lekarzy.
Na dzień przed śmiercią, po południu, obudziła się bardzo wypoczęta. Powiedziała mi, że chce się zobaczyć z Dieguito, bo ma mu coś do powiedzenia. Była mi wdzięczna za to, że zostałam, że jej nie porzuciłam, zapytała o swoją siostrę, Cristinę. Powiedziałam o tym Diego, który na dole jadł obiad z dwójką przyjaciół, jednak on nie od razu poszedł do niej na górę.
Kiedy w końcu to zrobił, senora Frida zaczęła go pouczać, co i jak ma robić, jednocześnie ostrzegając go: 'Jeżeli chcesz, żeby twoje życie było pozbawione celu, jak latawiec dopiero co puszczony na wiatr, wiedz, że tak właśnie będzie'. Powiedziała mu, że w tej chwili czuje się bardzo dobrze, że nic ją nie boli. Wtedy maestro zasugerował mi, żebym poszła odpocząć, gdyż nie spałam już od pewnego czasu, a on sam da jej pigułki nasenne, które ona zażywała. Frida zwykle wkładała do ust wszystkie pigułki na raz, nie połykała ich jedna po drugiej. Wtedy miała ich połknąć siedem, więc powiedziałam to Diego i przeliczyłam pigułki, które były w słoiczku.
Gdy ja poszłam przespać się chwilkę w sąsiedniej sypialni, senora dała mu pierścień, który ukrywała, gdyż miał to być prezent dla niego z okazji ich dwudziestej piątej rocznicy ślubu, która wypadała w sierpniu.
Następnego dnia przeliczyłam pigułki. Brakowało jedenastu. Około szóstej rano, słyszałam przybycie asystenta pana Rivery, Manuela. Wyszłam z sypialni i ruszyłam w kierunku łóżka Fridy. Jej oczy były otwarte, jakby wpatrujące się w coś, co znajdowało się gdzieś z boku. Jej prawa ręka zwisała z łóżka. Dotknęłam jej i krzyknęłam. Była zimna. Wołałam Manuela, żeby przybiegł na górę. Następnie on pojechał do studia, żeby poinformować Diego o tym, co się stało.
Podnieśliśmy ją z łóżka, a ona wciąż była giętka, zimna, ale miękka. Na jej plecach były znaki wewnętrznego krwotoku, coś na kształt mnóstwa małych żyłek. Nie było żadnego stężenia pośmiertnego. Przenosiłam wcześniej i później mnóstwo zmarłych przed dwiema godzinami ludzi, i często niemożliwym było podnieść choćby ich ramiona, ale z nią było inaczej. Ruth Rivera, Pita Amor i Lola Alvarez Bravo pomogły mi ją ubrać i uczesać. Pamiętam, że były tam też Lupe Rivera, Aurora Reyes i jej siostra, Cristina."
Diego przyjechał ze swojego studia w San Angel, gdzie przez ostatnich kilka lat pracował i sypiał. Każdy, kto go zobaczył, twierdził, że maestro postarzał się momentalnie, jak gdyby czułość narastająca w nim na widok jego martwej "Chiquity" dodała mu co najmniej kilka lat. Zamknął się w swojej sypialni na górze, odmawiając widzenia się z kimkolwiek, podczas gdy tłumy przyjaciół i członków rodziny napływały do Casa Azul. Nieco później powiedział do swojej dawnej asystentki, Emmy Lou Packard: "Nie miałem pojęcia, że aż tak będę za nią tęsknił."
13 lipca 1954 r. fizyczność Fridy porzuciła Niebieski Dom w Coyoacan na zawsze.Fragment ten pochodzi z książki Marthy Zamory, "Frida: pędzel cierpienia".