List Fridy (wysłany z Paryża) do Nickolas'a Muray (w Nowym Jorku) z 27.02.1939 r.

 

Paryż, 27 lutego, 1939.

Mój cudowny Nick'u.

Dziś rano, po tak wielu dniach wyczekiwania - przyszedł twój list. Byłam tak szczęśliwa, że przed rozpoczęciem jego czytania zaczęłam płakać. Moje dziecko, ja naprawdę nie powinnam narzekać na nic, co przytrafiło mi się w życiu, dopóki ty kochasz mnie, a ja ciebie. To jest takie prawdziwe i piękne, że pozwala mi zapomnieć o bólu i kłopotach, pozwala mi nawet zapomnieć o odległości. Twoje słowa sprawiły, że poczułam twoją bliskość, bliskość twoich oczu - twoich rąk - twoich ust. Mogę słyszeć twój głos i twój śmiech. Ten śmiech tak czysty i szczery, jaki tylko ty posiadasz. Ja już tylko liczę dni do powrotu. Jeszcze miesiąc! I znowu będziemy razem. Kochanie, popełniłam straszny błąd. Byłam przekonana, że twoje urodziny były 16 stycznia. Gdybym wiedziała, że były 16 lutego, nigdy nie wysłałabym ci tego telegramu, który cię tak unieszczęśliwił. Proszę cię, wybacz mi. Pięć dni temu wyszłam ze szpitala, w końcu czuję się dużo lepiej i mam nadzieję, że wydobrzeję zupełnie w ciągu kilku dni. Nie wróciłam do tego pieprzonego hotelu, bo nie chciałam być całkiem sama. Mary Raynolds, cudowna amerykańska kobieta, która mieszka z Marcel'em Duchamp zaprosiła mnie do swojego domu i chętnie się zgodziłam, bo ona jest naprawdę miłą osobą i nie ma nic wspólnego z tymi śmierdzącymi "artystami" z otoczenia Breton'a. Jest bardzo miła dla mnie i cudownie się mną opiekuje. Czuję się dość osłabiona po tylu dniach gorączki, bo ta cholerna infekcja nerek powoduje, że czujesz się parszywie. Lekarz mi mówi, że musiałam zjeść coś, co nie było dobrze umyte (sałatkę albo owoce). Mogę się założyć, że to w domu Breton'a nabawiłam się tego pieprzonego collibacili. Nie masz pojęcia w jakim brudzie mieszkają ci ludzie i co za gówna jedzą. To jest coś nie do opisania. W całym swoim pieprzonym życiu nie widziałam czegoś podobnego. Z powodu mojej ignorancji, infekcja dostała się do nerek, tak że przez dwa dni nie mogłam zrobić siusiu i czułam, że w każdej chwili mogę eksplodować. Na szczęście wszystko jest teraz ok i jedyne, co mam robić, to odpoczywać i stosować specjalną dietę. Przesyłam ci niektóre ze szpitalnych wyników. Chciałabym, żebyś był tak słodki i dał je Mary Sklar, a ona je pokaże David'owi Glusker'owi, żeby on z kolei miał pojęcie, o co w tym wszystkim chodzi i mógł wysłać mi wskazówki na temat tego, co powinnam jeść. (Powiedz jej, proszę, że przez ostatnie trzy dni testy moczowe wykazywały, że znajduje się w nim kwas, a przedtem to była zasada. Gorączka zniknęła zupełnie. Ciągle mnie boli, kiedy robię siusiu i mam małe zapalenie pęcherza i czuję się cały czas zmęczona (a zwłaszcza plecy). Dziękuję ci, kochanie moje, za tę przysługę i powiedz o tym Mary. Tęsknię za nią strasznie i kocham ją. Sprawa wystawy wreszcie się uregulowała. Marcel Duchamp bardzo mi pomógł i on jest jedynym prawdziwym facetem wśród tych parszywych ludzi. Pokaz rozpocznie się 10 marca w galerii, która nazywa się "Pierre Colle". Mówią, że to jedna z najlepszych tutaj. Ten facet Colle jest kupcem Dalego [Salvadora Dali] i innych grubych ryb surrealizmu. Będzie trwała dwa tygodnie, ale ja już zaaranżowałam odbiór moich obrazów 23 [marca], żeby mieć czas na ich spakowanie i zabranie ze sobą 25 [marca]. Katalogi się już drukują, więc wygląda na to, że wszystko pójdzie dobrze. Chciałam wypłynąć stąd 8 marca na "Isle de France", ale telegrafowałam do Diego i on chce, żebym zaczekała, dopóki moje rzeczy [obrazy] nie zostaną wystawione, bo nie wierzy żadnemu z tych frajerów, że odeślą je z powrotem. W sumie ma rację, bo przyjechałam tutaj jedynie na pieprzoną wystawę i byłoby głupio wyjeżdżać dwa dni przed jej otwarciem. Nie uważasz? W każdym razie mam w dupie czy wystawa będzie sukcesem, czy nie. Rzygać mi się chce od tego wszystkiego. [Z powodu] tej całej afery w Paryżu, zdecydowałam, że nie pojadę na wystawę do Londynu, bo będzie to samo. Ludzie generalnie są na śmierć przerażeni wojną i wszystkie wystawy okazują się porażką, bo te bogate skur....syny nie chcą nic kupić. Więc jaki sens ma wyjazd do Londynu tylko po to, żeby tracić czas? Kochany mój, muszę ci powiedzieć, że niedobry z ciebie chłopiec. Dlaczego wysłałeś mi czek na 400 baksów? Twój przyjaciel "Smith" jest wyimaginowany - to naprawdę słodkie, ale powiedz mu, że jego czek pozostanie nietknięty do mojego powrotu do Nowego Jorku i wtedy wszystko obgadamy. Mój Nick'u, jesteś najsłodszą osobą, jaką znam. Ale posłuchaj kochanie, ja tych pieniędzy naprawdę teraz nie potrzebuję. Dostałam nieco z Meksyku i jestem naprawdę bogatą suką, wiesz? Mam ich wystarczająco dużo, żeby zostać tu jeszcze miesiąc. Mam bilet powrotny. Wszystko jest pod kontrolą, więc naprawdę, kochanie moje, to nie fair, że ślesz mi pieniądze. Masz wystarczająco dużo kłopotów, żeby sprawiać sobie jeszcze jeden. Mam nawet pieniądze, żeby pójść na pchli targ i nakupować sobie mnóstwo drobnostek, co lubię najbardziej. Nie muszę kupować sukni i rzeczy w tym stylu, gdyż będąc "tehuaną" nie noszę ani spodni, ani pończoch. Jedyne, co tutaj kupiłam to dwie, naprawdę piękne, staroświeckie lalki. Jedna jest blondynką o niebieskich oczach, najcudowniejszych oczach, jakie tylko możesz sobie wyobrazić. Ubrana jest jak panna młoda. Jej sukienka była pełna kurzu i brudu, ale ją wyprałam i teraz wygląda dużo lepiej. Jej głowa nie jest zbyt dobrze przytwierdzona, gdyż spoiwo jest już bardzo stare, ale ty i ja poprawimy to w Nowym Jorku. Ta druga nie jest tak piękna, ale też jest urocza. Ma blond włosy i niesamowicie czarne oczy, jeszcze nie wyprałam jej sukienki, więc jest brudna jak cholera. Ma tylko jeden bucik, drugi się zgubił gdzieś na pchlim targu. Ale obie są śliczne, nawet jeśli ich głowy nie są dobrze przytwierdzone do tułowia. Być może to sprawia, że posiadają tyle uroku. Przez lata chciałam mieć takie lalki, bo ktoś popsuł mi podobną, jaką miałam w dzieciństwie i później nie mogłam już znaleźć takiej lalki. Więc jestem szczęśliwa mając teraz dwie. Mam w Meksyku małe łóżeczko, które będzie w sam raz dla tej większej. Myślę o dwóch ładnych węgierskich imionach, którymi mogłabym je ochrzcić. Obie kosztowały mnie około dwa i pół dolara. Widzisz więc, kochanie moje, że moje wydatki nie są takie ważne. Nie muszę płacić za hotel, gdyż Mary Raynolds nie pozwala mi do niego wrócić i zostać tam całkiem sama. Szpital jest już zapłacony. Tak więc nie będę potrzebowała aż tylu pieniędzy na przeżycie. W każdym razie, nie możesz sobie nawet wyobrazić, jak bardzo doceniam twoją chęć pomocy. Nie mam słów, żeby opisać, jaką radość sprawia mi myślenie o tym, że pragniesz uczynić mnie szczęśliwą i o tym, jak cudowną jesteś osobą i jakie masz dobre serce. - Mój kochanku, mój najsłodszy, mój Nick'u. Moje życie, mój chłopczyku, uwielbiam cię. Schudłam w wyniku choroby, więc jak wrócę, to tylko dmuchniesz i... ona leci w górę! przez pięć pięter hotelu La Salle. Słuchaj dzieciaku, czy ty dotykasz każdego dnia płomiennego "whachumaycallit", który wisi na poręczy naszych schodów? Nie zapomnij tego robić każdego dnia. Nie zapomnij też spać na twojej wąskiej, małej kozetce, gdyż ją uwielbiam. Nie całuj nikogo czytając znaki i imiona na ulicach. Nie zabieraj nikogo innego do naszego Central Park'u. On należy jedynie do Nick'a i Xochitl. - Nie całuj nikogo na kanapie w swoim biurze. Jedynie Blanche Heys może zrobić ci masaż karku. Całować możesz jedynie, i to tak często jak chcesz, swoją Mamę. Nie kochaj się z nikim, o ile jesteś w stanie się powstrzymać. Jedynie, jeśli znajdziesz prawdziwy F.W. Ale nie kochaj jej. Pobaw się chwilkę swoim elektrycznym pociągiem, o ile po przyjściu do domu nie będziesz zbyt zmęczony. Jak się ma Joe Jinks? Jak się ma ten facet, który kontaktuje się z tobą dwa razy w tygodniu? Z lekka go nienawidzę, bo zabierał mi cię na wiele godzin. Jak się ma Georgia? Dlaczego piszesz, że twój wypad do Holywood był tylko w połowie udany? Opowiedz mi o tym. Kochanie moje, nie pracuj tak ciężko, jeżeli sobie nie radzisz. Przecież męczysz i swój kark, i swoje plecy. Powiedz swojej Mamie, żeby się tobą zaopiekowała i dopilnowała, żebyś wypoczywał, kiedy będziesz się czuł zmęczony. Powiedz jej, że jestem w tobie coraz bardziej zakochana, że jesteś moim kochaniem i moim kochankiem, dlatego też, kiedy mnie nie ma w pobliżu, to ona musi cię kochać bardziej, niż zwykle, żebyś był szczęśliwy. Czy twój kark bardzo ci dokucza? Wysyłam ci w tym liście miliony całusów w twój piękny karczek, żeby przestał cię boleć. Całą moją czułość wysyłam twojemu ciału, od głowy do stóp. Całuję każdy milimetr twojego ciała. Puszczaj sobie często na gramofonie płytę Maxime Sullivan. Będę tam wtedy z tobą słuchając jej głosu. Widzę cię leżącego na niebieskiej kanapie, w twojej białej pelerynie, widzę cię robiącego zdjęcia tej rzeźbie, która stoi przy kominku. Jasno widzę, że wiosna wisi w powietrzu i słyszę twój śmiech - podobny do śmiechu dziecka, któremu coś dobrze poszło. Nick, kochanie moje, tak bardzo cię uwielbiam. Potrzebuję cię tak bardzo, że aż boli mnie serce. Wydaje mi się, że Blanche będzie tu w pierwszym tygodniu marca. Będę bardzo szczęśliwa widząc ją, gdyż ona jest prawdziwie słodką i miłą osobą, i dla mnie jest jak część ciebie samego. Jak się mają Aria i Lea? Proszę, przekaż im wyrazy mojej miłości. Przekaż je także Dzieciakowi Ruzzie, powiedz mu, że jest kapitalnym facetem. Kochanie moje, czy mam ci coś kupić w Paryżu? Proszę, powiedz mi, będę bardzo szczęśliwa kupując ci tu coś, co by ci się przydało. Jeżeli zadzwoni do ciebie Eugenia, proszę, powiedz jej, że zgubiłam jej adres i dlatego do niej nie napisałam. Jak się ma ta jędza? Jeżeli spotkasz Rosemary, przekaż jej ode mnie mnóstwo buziaków. Ona jest w porządku. Dla Mary Sklar wyrazy miłości. Bardzo za tobą tęsknię. Dla ciebie, mój najdroższy Nick'u, całe moje serce, krew i istnienie.

Uwielbiam cię.

Frida.

[na ostatniej stronie listu, z boku:] Zdjęcia, które wysłałeś, w końcu dotarły.

 

 Powrót