Frida Kahlo i Lucienne Bloch, czyli przyjaźń różnic i podobieństw

W 1934 roku Frida odkryła, że jej mąż, Diego Rivera ma romans z jej młodszą siostrą, Cristiną. W napadzie wściekłości obcięła swoje długie, czarne włosy, które Diego uwielbiał. Za tym poszła zmiana stylu ubierania - tehuańskie suknie zostały zastąpione męskimi garniturami. Wtedy także zrobiła to, co robi w tej sytuacji większość kobiet - poszła po pocieszenie do przyjaciółki.

Tą przyjaciółką była
Lucienne Bloch, artystka i asystentka Rivery. Wpadła do domu Lucienne z nową fryzurą i butelką Cinzano, po czym rozsiadła się w fotelu i bez słowa wskazała na butelkę, w której za chwilę miała utopić swój smutek. W tym momencie Bloch wyciągnęła swój aparat i strzeliła fotkę melancholicznej i bezbronnie wyglądającej Fridzie. O tym zdjęciu, jego autorka powiedziała później: "Ta butelka Cinzano, którą ona (Frida) trzyma reprezentuje nienarodzone dziecko, którego nigdy nie mogła mu (Diego) dać".

Lucienne Bloch dorastała w otoczeniu wielkich intelektualistów jej czasów, co wyjaśnia jej brak zainteresowania sławą. Jej ojciec,
Ernest Bloch był znanym szwajcarskim kompozytorem i zarazem bardzo utalentowanym fotografem. Lucienne była tak niewrażliwa na sławne persony, że kiedy Madonna przybyła na casting do "Fridy", łudząc się, że otrzyma rolę główną, Bloch zaserwowała jej zamrożoną pizzę, którą Madonna, żartując później z tego faktu, nazwała "ca-ca", imitując wymowę Fridy.

Lucienne w swoich kręgach była bardziej znana jako malarka fresków, niż fotograf. Fotografowanie zawsze traktowała bardziej jako hobby niż profesję. Wraz z rosnącą popularnością Fridy, ludzie zaczęli traktować Bloch jako "przyjaciółkę" River'ów.

Obie panie poznały się w 1931 r. na jednym z przyjęć śmietanki towarzyskiej w Nowym Jorku. Obie miały wtedy po niewiele ponad dwadzieścia lat. Diego, poprzez swoje "lewicowe" freski, chciał wówczas szerzyć swoje polityczne przekonania wśród mas. Bloch na przyjęciu siedziała obok niego. Kiedy Frida zobaczyła tę parę zatopioną w rozmowie, wpadła w szał. Hayden Herrera, autorka biografii malarki, pisze, że po zakończeniu obiadu, Frida podeszła do Lucienne i wycedziła przez zęby: "Nienawidzę cię". Dla Bloch, zmęczonej sztywnym i ramowym zachowaniem śmietanki towarzyskiej, to była bardzo odświeżająca zmiana. Napisała potem w swoim pamiętniku: "Byłam pod wrażeniem tej sceny... i pokochałam ją (Fridę) za to". Od tego momentu coś zaiskrzyło pomiędzy tymi dwiema silnymi i twórczymi kobietami. A następnie to coś przerodziło się w wielką przyjaźń.

Obie zachowywały się w sposób dalece odbiegający od ówcześnie przyjętych norm kobiecego zachowania. Piły tequillę i pijane, chodziły po ulicach, śpiewając. Lucienne podobało się to, że Frida rzucała bluzgami na prawo i lewo, zupełnie nie dbając o konsekwencje.


W zgodzie ze swoim niezależnym duchem, Bloch zamieszkała ze swoim przyszłym mężem, Stephen'em Pope Dimitroff'em, jeszcze zanim tego typu zachowanie było akceptowane przez społeczeństwo. Zagłębiła się w sztukę, nie chcąc być jedynie żoną i matką w czasach, kiedy kobiety tradycyjnie nie pracowały. Ta niekonwencjonalność Lucienne spowodowała, że jej przyjaźń z Fridą była tak naturalna. Obie kobiety łączyła niechęć do konwenansów, lewicowa polityka, pasja dla sztuki i życia.

Łączyły je także podobne stosunki rodzinne. Podczas, gdy Frida borykała się z nieustannymi zdradami męża, Bloch dorastała w domu, gdzie ojciec sadzał przy obiadowym stole swoją kochankę. Więc gdy Diego puszczał wodze swojego wybuchowego temperamentu lub zdradzał Fridę z kolejną kobietą, Lucienne to nie szokowało.
Nie szokowała jej także biseksualność Fridy. Tym, co wyróżniało przyjaźń tej dwójki kobiet był fakt, że Bloch była jedną z niewielu przyjaciółek Fridy, która nie spała ani z nią, ani z jej mężem. Gdy w Detroit zdarzyło się Fridzie przymusowe poronienie, powiedziała wtedy do Lucienne: "Chcę, żebyś została z Diego i zajęła się nim".

Obie miały trudne stosunki ze swoimi matkami. Żadna z nich nie otrzymywała matczynego wsparcia, o wszystko walczyły same. Bloch wiele razy słyszała od swojej rodzicielki: "nie powinnaś rysować, bo i tak nigdy nie będziesz w tym dobra". Kahlo, z kolei, niejednokrotnie nazwała swoją matkę "okrutną".


Różniły się podejściem do mężczyzn. Frida, co potwierdzają jej obrazy i pamiętnik, była zawsze zainteresowana mężczyznami, mimo faktu, że wielu z nich traktowało ją źle. Bloch napisała kiedyś: "Frida płakała i opowiadała mi o jej ciężkim życiu z Diego. Jak bardzo różni się ono od tego, do którego przywykła, i jak Diego gotów jest wykrzyknąć 'Ty mnie nie kochasz!' za każdym razem, kiedy ona próbuje zrobić coś dla siebie". Zupełnie inne podejście do mężczyzn miała Lucienne. Pozbawiona była tego sentymentalnego żałowania faceta, którego Frida nigdy nie mogła się pozbyć. Swojej córce i wnuczce powiedziała kiedyś: "Faceci są jak buty; wypróbowujesz każdą parę, dopóki nie znajdziesz tej, która pasuje na twoje nogi". Być może powinna usłyszeć to Frida w dniu, kiedy obcinała swoje włosy.

Pomimo swego niezaprzeczalnego talentu, Frida była, ku zaskoczeniu wszystkich bardzo zdyscyplinowana jako malarka. Natomiast Lucienne nie przywiązywała do "tej całej sztuki" większej wagi... pławiła się codziennie w swoim zimnym basenie, choć była artystycznie aktywna do momentu swojej śmierci w wieku 90 lat. Rivera zawsze prosił ją o to, by wspierała Fridę i zachęcała ją do malowania, gdy ta była w głębszej depresji.

Lucienne była świetną artystką, ale nigdy nie była najlepszą matką dla swoich dzieci. Tak samo jak jej matka, Bloch nigdy nie dawała swoim dzieciom wsparcia, jakiego od niej oczekiwały. Więcej - była o wiele lepszą babcią dla swoich wnuków, niż matką dla swoich dzieci.


Bloch była dla Fridy wielkim wsparciem w ciężkich chwilach. Zawsze stała po jej stronie. Kiedy rozchorowała się, a następnie zmarła matka Fridy, Lucienne pojechała z Fridą pociągiem do Meksyku. Nie ruszając się nigdzie bez aparatu zawieszonego na szyi, sfotografowała Fridę spoglądającą w zamyśleniu przez okno pociągu.

Podczas, gdy Rivera pracował nad freskiem na ścianie Detroit Institute of Art, poprosił Lucienne, żeby dotrzymywała Fridzie towarzystwa. Została tam prawie pół roku i była z Fridą w momencie, gdy ta poroniła. Żeby nieco rozweselić przyjaciółkę, Bloch przyjechała do niej do szpitala z fałszywym telegramem od Henry Forda, w którym stało: "Mam nadzieję, że już ci lepiej". Frida śmiała się jak wariatka.

Zdarzyło się też, że lekarze powiedzieli Bloch (gdy była w ciąży), że jest prawdopodobieństwo, że będzie miała bliźniaki. Poszła wówczas do Fridy i z uśmiechem oświadczyła: "Jak będę miała bliźniaki - dam ci jednego". Bliźniaków jednak nie urodziła, ale Frida została matką chrzestną jej pierwszego dziecka. Ostatnie zdjęcie, jakie Lucienne kiedykolwiek zrobiła Fridzie, przedstawia tę drugą ze swoim chrześniakiem na rękach i najszczerszym na świecie uśmiechem na twarzy. W liście do Bloch z 1932 roku, Frida, używając przydomka przyjaciółki napisała: "Droga Lecetecrue, posyłam Ci wielkiego, wielkiego, wielkiego buziaka w twoją wspaniałą i czarującą dupę!" Ich przyjaźń trwała siedem lat i oto, jak Bloch ją wspomina: "Nigdy nie miałam lepszych przyjaciół od Fridy i Diego. To najbogatsza przyjaźń, jaką kiedykolwiek przeżyłam".


Ich drogi rozeszły się w 1938 r. kiedy to Bloch i jej mąż przeprowadzili się do Flint w stanie Michigan, a Frida wróciła do Meksyku.

 

 

Jeżeli chcecie rzucić okiem na to, jak Lucienne "widziała" Fridę, proponuję wejść na stronę:

http://www.luciennebloch.com

 

 Powrót