Co powiedzieć, żeby nie powiedzieć za dużo, czyli wywiad z Emmy Lou Packard

Emmy Lou Packard (1914-1998) urodziła się w Imperial Valley w Kalifornii. Już we wczesnej młodości nauczyła się wyrażać swoje emocje za pomocą sztuki.
W wieku 13 lat po raz pierwszy spotkała i zaprzyjaźniła się z parą Rivera - Kahlo. Otoczona przez intelektualistów i artystów, walczących przeciwko społecznemu uciskowi, zaczęła studiować sztukę, wygłaszać polityczne przemowy i angażować się w aktywną walkę o ludzkie prawa.
W 1935 r. ukończyła naukę na Wydziale Sztuki Uniwersytetu Kalifornijskiego, gdzie następnie została pierwszą kobietą, pracującą jako graficzny edytor w magazynach: "Dailey Californian", "Occident" i "The Pelican". Następnie zaczęła studiować rzeźbę i malarstwo freskowe w Akademii Sztuki w San Francisco.
Podczas pobytu w San Francisco, pracowała z Diego Riverą nad jednym z jego fresków, by następnie zamieszkać z nim i Fridą w ich domu w Mexico City. Pozostała tam przez rok, robiąc zdjęcia, malując obrazy olejne i akwarele, po czym wróciła do San Francisco, by wystawić swoje prace w Muzeum Sztuki Nowoczesnej.
W ciągu następnych lat pracowała nad wieloma freskami, mozaikami, olejami i fotografiami. Jej praca nosiła przesłanie pokoju na świecie, gdyż całym sercem nienawidziła wojen.

Pisze John Randall z "Goblin Magazine":

"Emmy Lou Packard udzieliła mi wywiadu w jednym ze szpitali w San Francisco, który obecnie jest jej domem [było to jeszcze przed śmiercią artystki w 1998 r.]. Miejsce nie należy do najprzyjemniejszych, gdyż trzyma się tam bardzo starych ludzi, dopóki nie zejdą z tego świata. Emmy Lou znalazła się w tym szpitalu, ponieważ potrzebuje stałej opieki w związku z jej zaawansowaną cukrzycą. Wierzę, że jest jej bardzo ciężko w takim otoczeniu.

Za każdym razem, gdy ją odwiedzam, w jej pokoju nalatuję na ciągle to nową parę bardzo starych osób, które jęczą, stękają lub krzyczą. Jej pokój posiada wielkie okno, na którym wisi prześcieradło, mające stwarzać pozór prywatności. Na ścianach wiszą zdjęcia jej i Riverów, a także mnóstwo cytatów pochodzących od licznych artystów.

Emmy Lou była zaangażowana w wiele artystycznych projektów, zarówno jako malarka, jak i muralistka. Swoją pierwszą, wielką pracę stworzyła w ciągu pierwszego roku mieszkania z Diego i Fridą. Jej najsłynniejszymi pracami są drzeworyty: 'Pokój jest najlepszym przyjacielem dzieci' i 'Pokój jest prawem człowieka'.


W 1993 r. Międzynarodowa Pokojowa Liga Kobiet stworzyła reprint drzeworytu: 'Pokój jest prawem człowieka' w formie pocztówki, na której odwrocie znalazła się inskrypcja: 'W trzydziestą rocznicę powstania oryginału tej pracy, chcemy uhonorować znaną artystkę z Bay Area. Emmy Lou była protegowaną Diego Rivery i Fridy Kahlo, a jej prace noszą przekaz walki o pokój oraz równość wszystkich ludzi. Jej osoba stała się źródłem inspiracji dla młodych, lokalnych artystów, których murale przekształciły misyjną dzielnicę San Francisco w rodzaj galerii na otwartej przestrzeni. Składamy wyrazy podziękowania Emmy Lou za wzbogacenie naszego życia o nowe wartości.'

Wracając do wywiadu: jej odpowiedzi są dość wymijające. Wiedziałem o jej krótkim romansie z Diego (ostatni list do Emmy Lou, Diego zakończył słowami: 'Merde!', 'Caca!'). Istnieje podejrzenie, że miała też przelotny romans z Fridą, chcąc posmakować czegoś nowego. Miałem nadzieję na jakąś retrospekcję, ale jedyne, co otrzymałem, to kilka szczególików i mętnych wspomnień z okresu, kiedy mieszkała z państwem Rivera.

Goblin Magazine: Ile miałaś lat, gdy po raz pierwszy spotkałaś Diego i Fridę?

Emmy Lou: Gdy miałam około 10 lat, wyjechałam z matką do Mexico City. Byłam stosunkowo młoda, gdy Diego zobaczył mnie i obraz, który namalowałam. Znajdował się wtedy na rusztowaniu i malował, ale w ciągu kilku minut zszedł na dół i dokładnie przyjrzał się mojemu obrazowi. Zapytał: 'Nigdy wcześniej nie widziałaś moich prac, prawda?'. Odpowiedziałam, że nie, po czym usłyszałam: 'No cóż, ludzie będą ci ciągle mówić, że mnie kopiujesz, bo widzisz rzeczy w ten sam sposób, w jaki ja je widzę'. (Jednakże Diego cotygodniowo krytykował jej szkice i poradził jej, by nie wstępowała do żadnej z Akademii Sztuk Pięknych, gdyż uczono by ją tam technik stricte akademickich, które zniszczyłyby jej własny sposób odbierania sztuki.)

Gdy wyjeżdżałam, Diego napisał kilka słów na temat moich szkiców, tak, jak to robił z pozostałymi astystentami. Napisał też mnóstwo ciepłych słów na temat tego, jak wspaniale nauczyłam się mówić po hiszpańsku.
Tak to wyglądało, kiedy po raz pierwszy wyjechałam do Meksyku. Moja matka od razu zaprowadziła mnie do Rivery, choć nic o nim nie wiedziała, a znała go jedynie ze słyszenia. Gdy zobaczył moje szkice, powiedział do mojej matki: 'O Boże, ona jest prawdziwą artystką. To jest to, co będzie robiła do końca życia.' Miałam wtedy około 12 lat. Następnie zachorowałam na cukrzycę, a moi rodzice stwierdzili, że umieszczą mnie tam, gdzie będę mogła swobodnie malować i wyżywać się artystycznie.


GM: Opowiedz mi o swoim pierwszym mężu.

ELP: Moja matka w ogóle nie chciała, żebym wychodziła za mąż i wciąż opowiadała mi o jednym miejscu w Palo Alto, gdzie mogłabym zostać aktorką. Zainteresowało mnie to. Poszłam tam i zobaczyłam mnóstwo ludzi, wpatrujących się w wysokiego mężczyznę (nazywał się Burton Donald Cairns). Pomyślałam, że jest interesujący. Zaczęłam rozglądać się dokoła i po chwili ten mężczyzna podszedł do mnie i powiedział: 'Bardzo mnie zaintrygowałaś, gdy na ciebie spojrzałem. Kim jesteś? Jak się nazywasz? Zabieram cię do Palo Alto Playhouse.' (Cairns reżyserował tam jakąś produkcję). Pewnego dnia zaproponował mi grę w tenisa i wtedy powiedziałam do niego: 'Zróbmy coś głupiego. Pojedźmy do Las Vegas i weźmy tam ślub, bo jeżeli nie się nie pobierzemy, czuję, że stanie się coś strasznego'. Mój ojciec nie był tym zachwycony, ale Donald był wspaniałym człowiekiem. Wkrótce się pobraliśmy i, wraz z moim nowo upieczonym małżonkiem, przeprowadziłam się do San Francisco.
Jednej nocy mój mąż zginął w wypadku. (jego samochód zderzył się z autobusem)
Biegłam wówczas ulicą do domu moich rodziców, dzwoniłam do drzwi, wrzeszczałam, jak opętana. Mama i tata bardzo mi pomogli w tych ciężkich chwilach.


GM: Kiedy zaczęłaś mieszkać z państwem Rivera?

ELP: To było po wypadku mojego męża. Moja matka zapytała Diego, czy mogłabym zamieszkać z nimi i zająć się sztuką. Powiedziała mu wówczas: 'Emmy Lou się zabije, jeżeli zostanie tutaj, jestem tego pewna, jestem tego pewna!' Faktycznie, próbowałam raz wyskoczyć z okna. Zapytała także Riverę, czy nadal uważa, że jestem dobra w tym, co robię. On wówczas rozpoczynał pracę nad freskiem i odpowiedział jej: 'Emmy Lou jest artystką i spędzimy tu razem cały rok'.

GM: Jaka atmosfera panowała w domu Riverów? Jakieś kłótnie?

ELP: Nie. Frida zawsze wiedziała, co doprowadzało Diego do wściekłości i czego nie znosił. Była dyplomatką. Ale Diego, nie sądzę, żebym kiedyś o tym opowiadała, zwykł wychodzić ze znajomymi w różne miejsca, gdzie mógł się dobrze zabawić. Frida była tego świadoma, ale nigdy nie dawała mu do zrozumienia, że o tym wie.
Ale gdy przeczytałam w gazecie, że Frida zmarła, od razu pojechałam do Meksyku, w miejsce, o którym nikt nie wiedział, że będę i zadzwoniłam do Diego. Podniósł słuchawkę, a ja powiedziałam: 'Diego, mówi Emmy Lou. Co się stało z Fridą?'. On zaś odpowiedział krótko: 'Wysyłam po ciebie samochód'. Limuzyna, którą wysłał, przyjechała niemalże od razu. Kierowca odwiózł mnie do niego, a ja znowu zapytałam, co się stało z Fridą. Diego odpowiedział jedynie: 'Aż do jej śmierci nie byłem świadom tego, jak bardzo ją kochałem'. I rozpłakał się.


GM: Więc nigdy nie kłócili się publicznie?

ELP: Nie, choć Diego potrafił się wściekać. Ona o tym wiedziała i ja także. Na mnie się nie wściekał, bo dla niego pracowałam, robiąc szkice do jego murali. Pewnego razu Frida zabrała mnie ze sobą na mecz bokserski. Spotykała się wówczas z mężczyzną, o czym Diego nie wiedział. Podczas meczu rzucała bokserom pod nogi małe, okrągłe pastylki, a gdy któryś z nich poślizgnął się na nich i upadł, była kupa śmiechu. Myślę, że spotykała się z jednym z tych bokserów, ale Diego nie miał o tym pojęcia, w przeciwnym wypadku byłby ją zabił. Nie było między nimi zgody. On robił to, co robił, a ona milczała.

GM: Powiedziałaś, że w towarzystwie Frida brylowała i lubiła być w centrum uwagi, choć z natury była bardzo nieśmiała.

ELP: Cóż, Frida miała mnóstwo przyjaciół i nie wiedziałam, jak się wśród nich zachowuje, gdy mnie ze sobą nie zabierała. Jeśli chodzi o Diego, to, gdy wychodził ze znajomymi, ja zawsze zostawałam w domu i rysowałam.

GM: Słyszałem, że Frida miała też intymne związki z kobietami.

ELP: Nigdy nie byłam tego świadkiem. Frida miała zwyczaj to ukrywać, choć nigdy nie ukrywałaby tego przede mną, gdyż mówiła mi o wszystkim. Miałam swoje własne, małe studio (mały, niebieski domek), ale często pozwalano mi wchodzić do wielkiego. Czasami drzwi były zamknięte na klucz, a Diego był tam z jedną ze swoich kobiet. (Emmy Lou zgrabnie przechodzi na temat Rivery). Umiał być zabawny, ale nigdy się do niego zbytnio nie zbliżałam. Wściekałby się, gdybym się do niego zbliżyła.

GM: Będąc tak młodą dziewczyną, czy byłaś zaintrygowana tak egzotycznym miastem, jakim jest Mexico City?

ELP: Diego zabierał mnie ze sobą na przejażdżki i pokazywał mi świątynie Majów. Wiedział o nich wszystko. Poza tym, szwędałam się trochę po ulicach. Mieszkałam w studio, które mieściło się na przeciwko domu Fridy w Coyoacán.

GM: Jak radziłaś sobie z Fridą, gdy wpadała w depresję?

ELP:
Zawsze mi mówiła, kiedy była w depresji. Diego nie lubił depresyjnych osób, więc starała się to przed nim ukrywać. Miała złamaną nogę. Diego zrobił mnie i Fridzie zdjęcie w ogrodzie Niebieskiego Domu.

 

 

Zobaczcie też Fridę i Diego w obiektywie Emmy Lou Packard

 

Powrót