Mówi Salma Hayek

Frida uwielbiała filmy. Podczas, gdy Diego malował swoje marksistowskie murale w Nowym Jorku we wczesnych latach trzydziestych, jego żona dwukrotnie obejrzała "Frankenstein'a". Zachłannymi oczami śledziła też filmy o King Kongu i Tarzanie.
Jej prace były w Hollywood szeroko dyskutowane, nic więc dziwnego, że pierwszym poważnym nabywcą jej czterech obrazów (zakupionych po 200$ każdy), była legenda filmów gangsterskich, a zarazem wrażliwy kolekcjoner sztuki - Edward G. Robinson.

Życie Fridy Kahlo było jednym z najciężej opracowywanych projektów w Hollywood. Do roli głównej w biograficznym filmie poświęconym Fridzie, pretendowały trzy wielkie gwiazdy: Madonna, Jennifer Lopez i Salma Hayek. Casting wygrała ta trzecia (gdyby Madonna dostała tę rolę, umarłabym z rozżalenia). Prawdopodobnie przeważyło wizualne podobieństwo tych dwóch kobiet, ognisty temperament Hayek, i, co najważniejsze, jej meksykański rodowód. Swoją rolę odegrała wspaniale. Oto niektóre z jej wypowiedzi na temat bohaterki, którą zagrała. Ponieważ musiała poznać swoją bohaterkę z najmniejszymi detalami, ujawnia w wywiadach pewne sekrety, o których, być może, nie każdy słyszał.

Mówi Salma Hayek (fragmenty z różnych wywiadów):

"To, co mi się naprawdę podoba we Fridzie, to jej odwaga i chęć bycia inną, unikatową, jedyną w swoim rodzaju. Swoje życie przeżyła dokładnie tak, jak chciała i za nic nie przepraszała. Biseksualistką była już w bardzo młodym wieku, myślę, że tuż przed wypadkiem została złapana na gorącym uczynku ze szkolną bibliotekarką."

"Tym, co mnie fascynuje i intryguje w osobie Fridy Kahlo nie jest jej ból. Coś wam powiem. Na każdym ze zdjęć, które jej zrobiono, ona jest bardzo poważna. A to dlatego, że nienawidziła swoich zębów. Miała bardzo, bardzo popsute zęby. Posiadam jej zdjęcia, których się zwykle nie publikuje, a na których widać jej zęby i wierzcie mi, to są bardzo popsute zęby."

Według Hayek, Frida cierpiała zarówno fizyczny, jak i psychiczny ból, ale "przerzucanie go" na sztalugi było swoistym rodzajem egzorcyzmu traktowanego z czarnym poczuciem humoru.

"Nie widzę w niej jedynie tej chorowitej i wiecznie smutnej osoby, a powiem wam dlaczego: po pierwsze, nikt, kto maluje swój ostatni obraz ze świadomością, że zaraz umrze, nie nazwałby go 'Viva La Vida'. Ona (Frida) zwykła budzić się rano i ze swojej osoby robić dzieło sztuki, spędzając godziny na upiększaniu siebie tylko po to, żeby pójść do sklepu i kupić coś do jedzenia, albo zostać w domu i malować. To wczesne wstawanie i robienie z siebie dzieła sztuki raczej nie charakteryzuje depresyjnych person."

"Spójrzcie na to zdjęcie (zrobione w ostatnich latach życia Fridy, gdzie Diego siedzi przy jej łóżku), przykuta do łóżka na kilka miesięcy, zbliżająca się ku końcowi, ok, jeśli miała wtedy te najgorsze bóle, ale... spójrzcie na jej paznokcie. Spójrzcie na to, jak jest wystrojona! Sorry, ale to nie jest wizerunek ofiary."

"Na swoich autoportretach eksponowała to, co czynić ją miało odmienną i rozpoznawalną - połączone brwi, sypiący się wąsik... na zdjęciach nie widać ani wąsika, a brwi są rozłączone."

O "Małym jelonku" (lub "Zranionej łani", jak kto woli, z 1946 r.):

"Musiała przejść operację, a nie miała pieniędzy, a był jeden facet, który wcześniej kupił od niej sporo obrazów, więc powiedziała do niego: 'Potrzebna mi operacja. Kupisz coś ode mnie?', a on na to: 'Pewnie, namaluj mi coś'. Jej ulubioną piosenką była zabawna pioseneczka o małym jelonku. Ale oczywiście ona musi przejść poważną operację kręgosłupa, więc bierze małego jelonka i maluje obraz, umieszczając swoją twarz w miejscu jego głowy. Ale piosenka wcale nie jest smutna. Mogę kawałek zaśpiewać: 'Chciałbym być piękną perełką w twoim pięknym kolczyku, żebym mógł całować twoje małe uszko i gryźć cię w policzek. Jestem małym jelonkiem, który mieszka w górach'."

Wywiad po premierze filmu:

Pasjonowałaś się tym projektem przez długi czas.
Osiem lat.

Co w tej kobiecie inspirowało cię najbardziej?
Było coś w tej kobiecie i było coś w czasach, w których żyła. W niej: odwaga, żeby być kimś niezwykłym i nieprzeciętnym. Była niekonwencjonalna pod każdym względem. Była zawsze sobą, a to nie zawsze było łatwe. Na krótko przed wypadkiem została przyłapana z bibliotekarką. Z tego powodu nie zezwolono jej na powrót do szkoły po wypadku. Nie ma tego w żadnej książce, ale Alejandro Gomez Arias powiedział do niej: "Jak mogłaś mi to zrobić? Jak mogłaś to zrobić? Miałaś okres?", a ona na to: "Taka już jestem".
Brakowało jej pokory. Nie przepraszała za nic, co zrobiła. Namalowała kilka obrazów, które nikomu się nie podobały. Żyła z tym artystycznym potworem. Nigdy nie inspirowały jej jego prace. Nawet, gdyby ludzie nie chcieli kupować jej obrazów, kontynuowałaby swój styl, nie zmieniając niczego.
Myślę też, że te wszystkie tragedie i problemy wyciągnęły z niej to, co najlepsze i to w bardzo interesujący sposób. Z malarstwa uczyniła poezję. Dzięki zdradom swojego męża, odnalazła wolność.
Chciałabym się od niej uczyć. Pracuję nad tym.

Myślisz, że romans pomiędzy Fridą i Diego bazował na obsesji czy na pasji?
Myślę, że to była pasja. Pasja, która na końcu przekształciła się w prawdziwą miłość. Myślę, że tych dwoje uczyło się przez lata akceptować jedno drugie takimi, jakimi byli i kochać jedno drugie dokładnie za to, czym byli.
Myślę, że Frida była jedyną kobietą, która rzucała Diego wyzwania i zawsze go zaskakiwała. On naprawdę wierzył w to, że była geniuszem. Myślę też, że oni byli głębokimi symbolami miłości w całej tej historii. To nie jest historia o zakochiwaniu się. To jest historia o trwaniu w miłości. Ludzie nie lubią takich historii, bo nie są aż tak romantyczne. Są bardzo trudne do opowiedzenia.

Jak radziłaś sobie ze scenami biseksualnymi?
To nic takiego. To tak, jak być z kimś, kto cię fizycznie nie pociąga. To tak, jak całować kogoś, komu śmierdzi z ust, a ty musisz udawać, że jesteś w tej osobie zakochana.

Co pomyślałaby Frida o tym filmie?
Nie wiem. Nie mam pojęcia, ale gdziekolwiek teraz jest, na pewno wie, że pracowałam naprawdę ciężko, żeby ją uszczęśliwić.

 

 

 

 

 

 Powrót