Diego, Cristina, alkohol i seks

Podczas, gdy Frida desperacko starała się nie być "wiedzioną przez idiotyczne uprzedzenia" i uczepiła się nadziei na rozwiązanie swoich "niewypowiedzianych problemów", Diego był, jak powiedziała doktorowi Eloesser'owi, "zajęty dniami i nocami". Jednego dnia, a było to w początkach listopada, rozpoczął swój mural: "Nowoczesny Meksyk" na lewej ścianie National Palace. Jeszcze raz pozowała mu Cristina (młodsza siostra Fridy), ale tym razem towarzyszyły jej dzieci (Antonio i Isolda). Tym też razem, zamiast kwiata, trzymała w ręku polityczny dokument. Ale... Diego nadał zmysłowy kształt jej głowie i ciału, a jej złote oczy lśniły dziwnym blaskiem, orgazmiczną ekspresją, którą Rivera rezerwował jedynie dla kobiet, w których był "seksualnie zadurzony". Jej filigranowe stopy, na których znajdowały się sandały na wysokich obcasach, uczynił sednem całej kompozycji. Frida, która siedzi za Cristiną, trzymając w rękach książkę z tekstem politycznym, którą czyta mały chłopiec, odgrywa rolę gorliwej młodej aktywistki dużo bardziej przekonywująco, niż jej siostra; przede wszystkim nosi właściwy kostium: drelichową spódnicę, niebieską roboczą koszulę, a jej włosy są obcięte. Ma na sobie także wisiorek, na którym znajduje się czerwona gwiazda, sierp i młot.

Jest bardzo prawdopodobne, że romans Diego i Cristiny trwał dłużej, niż się ogólnie przypuszcza. Obraz Fridy "Kilka małych ranek" wskazuje na to, że romans trwał jeszcze w 1935 r. W początkach tegoż roku, Frida nagle wyprowadziła się z domu w San Angel i, zabierając ze sobą swoją ulubioną małpkę, wprowadziła się do małego, nowoczesnego apartamentu w centrum Mexico City.

Była to pierwsza z wielu separacji (w gruncie rzeczy Frida konstultowała się wtedy z prawnikiem, jej przyjacielem, Manuelem Gonzalesem Ramirez w sprawie rozwodu). Pomimo osobnego życia, małżonkowie stale się ze sobą widywali. Diego trzymał niektóre swoje rzeczy w jej apartamencie i, chcąc być fair w stosunku do obu sióstr, kupił Fridzie zestaw niebieskich mebli, identyczny z zestawem czerwonych mebli, który zamówił wcześniej dla Cristiny, jako wyposażenie jej mieszkania na Florencia Street.

Możliwe, że Frida zamieszkała w apartamencie bardziej po to, by prowadzić życie na własną rękę, niż po to, żeby uciec od Diego. W końcu jej przyjaciółki, Maria Izquierdo i Lola Alvarez Bravo, wynajęły w ostatnim czasie wspólny apartament, by żyć na własną rękę, dlaczego więc Frida nie mogłaby zrobić tego samego?

Starała się, oczywiście, zachowywać tak, jakby się nic nie stało, a nawet poszła dalej, odgrywając lesbijkę i zachwycając wszystkich swoim sardonicznym poczuciem humoru i tylko naprawdę bliscy przyjaciele wiedzieli, przez co przechodzi. Nowe znajome, jak na przykład Mary Schapiro, która poznała Fridę podczas podróży do Meksyku, nawet nie podejrzewały, jak wielkie nieszczęście ją dotknęło. Ale Alejandro Gomez Arias, który odwiedził ją wówczas w jej apartamencie, pamięta moment, w którym Frida wpadła we wściekłość po tym, jak zauważyła Cristinę na stacji benzynowej po drugiej stronie ulicy. "Popatrz!", płakała. "Chodź tu! Dlaczego ona przyłazi i tankuje swój samochód przed moim domem?!".

Wreszcie, w początkach lipca, Frida spakowała manele i poleciała do Nowego Jorku w towarzystwie Anity Brenner i Mary Schapiro. Mary (która była w separacji z mężem) i Frida zatrzymały się w hotelu Holly, w pobliżu Washington Square. Wkrótce po zwierzeniu się ze swoich problemów Lucienne Bloch oraz Bertram'owi i Elli Wolfe, Frida znalazła rozwiązanie. "Po tym, jak płomienie rozgoryczenia wypaliły się w niej", wspomina Bertram Wolfe, "wiedziała, że to Diego jest tym, którego kocha, i że znaczy on dla niej dużo więcej niż wszystko, co stało pomiędzy nimi."

23 lipca 1935 r. Frida napisała do męża list:

"Teraz już wiem, że te wszystkie listy, związki z cygańskimi modelkami, nauczycielkami 'angielskiego', asystentkami mającymi 'dobre intencje', 'pełnomocniczkami i wysłanniczkami z daleka', to tylko flirty, a ty i ja kochamy się głęboko i chociaż z licznymi przygodami, trzaskaniem drzwiami, przeklinaniem, obrzucaniem obelgami -- jednak zawsze będziemy się kochać...

To wszystko, co się powtarzało przez tych siedem lat, od kiedy jesteśmy razem, te wszystkie bunty, przez które przeszłam pomogły mi zrozumieć, że kocham cię bardziej, niż własną skórę, a także to, że choć może ty nie kochasz mnie z tą samą intensywnością, to jednak na swój sposób mnie jednak kochasz. Prawda?..."

Kontrastowo, dom państwa Rivera w San Angel był Mekką dla międzynarodowej "inteligencji". Pisarze, malarze, fotografowie, muzycy, aktorzy, uchodźcy, polityczni aktywiści, a także bogacze, którzy wydawali pieniądze na sztukę - wszyscy oni byli częstymi gośćmi niebieskiego i różowego domu na rogu Palmas i Altavista. Frida i Diego przyjaźnili się m.in. z prezydentem Lazaro Cardenas'em, fotografem - Manuelem Alvarez Bravo, piękną gwiazdą filmową - Dolores del Rio, która była jedną z licznych kochanek Fridy.

Wieczorami Frida często wychodziła z przyjaciółmi na nocne wypady do centrum miasta, gdzie delektowała się oglądaniem pokazów cyrkowych, ulicznych przedstawień i bokserskich meczów. Jeden z jej kochanków, Jean van Heijenoort pamięta, że "były wieczory, gdy Frida, Cristina i ja szliśmy potańczyć do Salon Mexico, słynnej 'dyskoteki' dla klasy robotniczej. Tańczyłem z Cristiną. Frida się przyglądała." Z pewnością siedziała i uśmiechała się tym swoim tajemniczym pół-uśmiechem, pochłaniając oczami pary wirujące na parkiecie, nozdrzami pot zalotników, uszami zaś witalność, jazgot i płacz popularnej muzyki, która zainspirowała Aarona Copeland'a do skomponowania El Salon Mexico.

Pomimo krążącej, zasianej przez Lupe Marin plotki, że, jako młoda dziewczyna, "Frida piła tequillę jak mariachi", to prawdopodobnie w tym właśnie okresie zaczęła ona nosić w torebce małą piersiówkę z koniakiem. Czasem ukrywała ją w fałdach swojej półhalki. Czasem trzymała alkohol w buteleczce po perfumach, z której pociągała tak zręcznie i szybko, iż przypadkowemu obserwatorowi mogło się wydawać, że skrapia szyję i dekolt perfumami. Zwykło się mówić, że "Frida mogła każdego faceta posłać pod stół, gdy z nim piła", co potwierdza wiele listów adresowanych do niej przez dr Eloesser'a, w których namawia ją on do bezwzględnego przystopowania z alkoholem. Ona zaś zwykła mu odpowiadać, że przerzuciła się ze swoich cocktailitos, na piwko wypijane raz dziennie. Do Elli Wolfe, która uważała ją za alkoholiczkę, napisała w 1938 r.: "Możesz powiedzieć Boit'owi [Bert'owi], że zachowuję się teraz jak należy, w tym sensie, że nie wypijam już tylu 'copiosas', łez, koniaku, tequilli, etc. Uważam to za duży krok w stronę wyzwolenia... uciskanych klas. Piłam, bo chciałam utopić swoje smutki, ale te cholery nauczyły się pływać, i teraz cała ta przyzwoitość i poprawne zachowanie mnie nuży!"

Im więcej piła, tym bardziej jej zachowanie było "niemoralne". W ciągu kilku miesięcy od jej powrotu do San Angel, coraz częściej pobłażała Diego, opiekowała się nim, kiedy był chory, walczyła z nim, karała go i kochała. On ją wspierał, był dumny z jej talentu i umiejętności, liczył się z jej zdaniem, kochał ją i - kontynuował swoje zdrady. Ale teraz i ona, coraz częściej, odpłacała mu pięknym za nadobne. Gdy znikała wraz z samochodem na cały dzień, wiadomo było, że podąża na randkę z kochankiem. Płci męskiej lub żeńskiej.

Homoseksualizm Fridy, którą ta odkryła w sobie podczas ostatniego roku nauki w National Preparatory School, powróciła po wejściu przez nią w świat Diego, gdzie związki pomiędzy kobietami były już powszechniejsze. Mężczyźni mieli swoje casa chica, kobiety miały siebie nawzajem. W tych okolicznościach Frida nie czuła żadnego wstydu, jeśli chodziło o jej biseksualizm. Nie czuł go także Diego. Lucienne Bloch wspomina pewien poranek w Detroit, kiedy, podczas odpoczynku po śniadaniu, Diego ją nagle zaskoczył wskazując na Fridę i mówiąc: "Ty wiesz, że Frida jest homoseksualistką, prawda?". Jedyną osobą, która czuła zakłopotanie, była Lucienne. Frida śmiała się, gdy Diego kontynuował opowieść o tym jak to otwarcie flirtowała z Giorgią O'Keeffe w galerii Stieglitz'a i jak on wierzy w to, że "kobiety są bardziej cywilizowane i wrażliwe od mężczyzn, gdyż mężczyźni są seksualnie bardziej prości." Męski seksualny organ znajduje się "na jednym tylko miejscu", podczas gdy kobiety "mają je na całym ciele, tak więc dwie kobiety mogą razem przeżyć o wiele cudowniejsze doznania".

Wspomniany już Jean van Heijenoort powiedział, że "Frida miała wiele kochanek i przyjaciółek, które były lesbijkami, jednak jej homoseksualizm nie czynił jej bardziej męską. Miała dużo chłopięcego wdzięku, a jednocześnie wiele kobiecej empatii".

Tak, jak wszystko inne z jej życia prywatnego, homoseksualizm Fridy pojawia się w jej sztuce. Wraz z samouwielbieniem i psychicznym dualizmem, zasugerowany jest on w jej podwójnych autoportretach i pojawia się na wielu jej obrazach jako rodzaj swoistej atmosfery, wrażliwości tak głębokiej, że aż odartej z konwencjonalnych seksualnych sprzeczności, głodu za intymnością tak pilnego, że aż ignorującego płeć. Tak, jak Picasso, który podobno powiedział, że intensywność jego przyjaźni z poetą, Max'em Jacob'em sprawiła, że był zdolny wyobrażać sobie uprawianie z nim seksu po to, by poznać go do końca, tak Frida, gdy kogoś kochała, pragnęła absolutnego fizycznego połączenia w związku. Dlatego też, gdy w 1939 r. namalowała parę zakochanych kobiet ["Dwie nagie kobiety w lesie"], mogły one równie dobrze reprezentować ją samą i kobietę, którą kochała. Obie kobiety umieściła poza ramami czasu i przestrzeni, ograniczyła z jednej strony bujną dżunglą, z której są obserwowane przez małpy (symbole żądzy) ze splecionymi ogonami i poskręcane gałęzie, z drugiej zaś przepaścią z korzeniami sterczącymi z ziemi, która swoją formą przypomina świeżo wykopany grób. Na tak niegościnnym terenie dwie kobiety lgną do siebie. Jedna jest siedzącą opiekuńczą figurą; ma na sobie czerwony szal, jak gdyby była indiańską Madonną. Według Dolores del Rio, dla której ten obraz był prezentem, "ciemnoskóry akt pociesza akt biały. Ciemnoskóra jest tą silniejszą."

Rivera właściwie zachęcał Fridę do związków homoseksualnych, dlatego że, jak twierdzą niektórzy, wiedział, że jako dużo starszy wiekiem mężczyzna nie mógł (lub nie chciał) zaspokoić swojej dużo młodszej żony. Jeszcze inni mówią, że chciał ją czymś zająć, żeby samemu mieć więcej swobody. Jean van Heijenoort przypuszcza, że Diego "uważał lesbijskie związki Fridy za rodzaj bezpiecznego wentylu." Dodaje: "Frida nic mi nie mówiła o tym, czy Diego ją seksualnie zaspokajał. Mówiła o ich związku, ale nie o tym. Ale bezsprzecznie miała ogromne potrzeby seksualne. Powiedziała mi kiedyś, że jej sposobem na życie byłoby 'kochać się, brać kąpiel, kochać się ponownie'. To leżało w jej naturze".

Seksualny apetyt Fridy, zarówno homo- jaki i heteroseksualny wyrażał się w aurze, jaka otaczała jej obrazy. A w szczególności martwe natury. Tu za przykład posłużyć może namalowany w 1943 r. "Kwiat życia", czy choćby "Słońce i życie" z 1947 r. Rzecz jasna, ciężko jest zlokalizować dokładne źródło ich seksualnej energii; być może znajduje się ono w dziwnej, gęstej atmosferze samych obrazów, w ich magnetyzmie. Nawet najbardziej niewinne autoportrety Fridy posiadają osobliwy ładunek elektryczny, który powoduje, że widz zatrzyma się przed nimi tak samo, jak zatrzymałby się przed samą Fridą. Kolejny seksualny ładunek znajduje się w samej twarzy Fridy - jej penetrujące spojrzenie spod krzaczastych brwi, jej mięsiste wargi umiejscowione pod delikatnym wąsikiem... Jak twierdzi wielu z jej przyjaciół, najbardziej namiętnym miłosnym związkiem Fridy był ten z nią samą.

Do momentu, kiedy jej fizyczna "kruchość" zaczęła utrudniać jej heteroseksualne stosunki, Frida w łóżku preferowała jednak mężczyzn i wielu z nich brała sobie na kochanków. Ale choć Diego uznawał swobodę seksualną (o ile dotyczyła jego samego) i otwarcie się do tego przyznawał, nie tolerował związków żony z innymi mężczyznami. Frida musiała ich ukrywać, ostrożnie zamykając drzwi mostu, który wiódł do domu Diego (mowa o bliźniaczych domach małżeństwa w San Angel) lub aranżując schadzkę w domu Cristiny w Coyoacan. Jej mąż, jak ostrzegała swoich kochanków, był w stanie zabić.

Niepotrzebne jej były żadne sztuczki, by uwieść Trockiego. Mając 29 lat, znajdowała się w idealnym momencie, kiedy młodzieńczy wdzięk łączy się z charakterem dorosłej kobiety. Tą Fridą, którą poznał Trocki była kobieta z obrazów: "Fulang-Chang i ja" (1937) i "Autoportret z psem Itzcuintli" (1938), uwodzicielska młoda kobieta o pełnej twarzy i zmysłowych ustach, mądrych oczach, w których nie ma jeszcze tej ostrożności, która pojawi się na jej późniejszych autoportretach. Z tym, że na obydwu wspomnianych obrazach, pojawia się dowód na to, że Frida kochała i była kochana przez mężczyzn: małpa z obrazu "Fulang-Chang i ja", jest symbolem żądzy i rozwiązłości, i to zarówno w tradycji Majów, jak i w tradycji Zachodu, natomiast na "Autoportrecie z psem Itzcuintli", podobnie jak we "Wspomnieniu otwartej rany" (1938), poza malarki, z papierosem w dłoni, jest ostrożnie prowokująca.

Pomimo bólu, który prześladował ją przez całe niemal życie, Frida była osobą, w której słowniku dominowały, delikatnie rzecz ujmując, niecenzuralne słowa. Uwielbiała tequillę, sprośne piosenki, równie sprośne kawały, które opowiadała na wydawanych przez siebie szalonych przyjęciach, szokując tym większość swoich gości. Jej uroda oczarowywała wszędzie tam, gdzie się pojawiła. Mężczyźni byli nią zafascynowani i, dzięki temu, Frida  często była bohaterką skandalizujących romansów. Jej romans z Lwem Trockim, choć stosunkowo krótki, jest jednak dyskutowany częściej i żywiej, niż jej wieloletni związek z fotografem, Nickolas'em Muray'em. W kilka lat po śmierci Trockiego, zarówno ona, jak i Diego delektowali się opowiadaniem różnym ludziom historyjki o tym, jak to sprowadzili Trockiego do Meksyku tylko po to, żeby został tam zamordowany. Oboje byli świetni w opowiadaniu niewiarygodnych historii.

Frida była kochana przez cały świat. Gdy wyjechała do Francji, Picasso skakał wokół niej, obsypując prezentami, pojawiła się też na okładce tamtejszego Vogue'a. W Ameryce ludzie byli pod wrażeniem jej urody i talentu. W Meksyku, jej ziemi ojczystej, miała ogromne rzesze wielbicieli. Naturalnie obu płci.

 

 Powrót